Co nowego o koronie

Nie chcę Was ciągle nudzić koroną, a z drugiej strony – tyle ciekawych rzeczy się dzieje. Postanowiłem pójść na kompromis (czyli rozwiązanie, z którego nikt nie jest zadowolony) i zebrać wiadomości o kowidzie do kupy.

  • Dobre wieści: kolejna szczepionka prawdopodobnie skutecznie chroni przed SARS-Cov-2. Podobnie jak szczepionka BioNTech/Pfizera, również szczepionka NIAID/Moderny jest oparta na mRNA. Ma to i wady, i zalety: mRNA umożliwia znacznie szybsze wdrożenie, ale mogą być kłopoty z dystrybucją, która wymaga bardzo niskich (-70°C) temperatur, gdyż RNA jest bardzo delikatnym związkiem i łatwo ulega uszkodzeniom w wyższych temperaturach. Obie szczepionki zawierają gen kodujący białko S wirusa, więc możemy oczekiwać, że skuteczna będzie też szczepionka uniwersytetu w Oxfordzie / AstraZeneca – wyników oczekujemy w grudniu. Oprócz tego w III fazie testów klinicznych znajduje się przynajmniej kilka innych szczepionek.

  • Naukowcy z Oksfordu przeanalizowali olbrzymią ilość danych na temat zdrowia psychicznego pacjentów, którzy przeszli Covid-19. Rzeczywiście, Covid-19 częściej niż inne choroby związany jest z późniejszymi zaburzeniami psychicznymi. Jednak liczba „18%”, którą straszą wszystkie popularne artykuły to przesada – większość diagnoz dotyczy osób, które miały podobną diagnozę już w przeszłości. Jeśli liczyć tylko tych pacjentów, którzy po raz pierwszy zostali zdiagnozowani z zaburzeniem psychicznym (głównie chodzi o zaburzenia afektywne, czyli np. depresję, oraz zaburzenia lękowe), to jest ich niecałe 6% – to i tak dwukrotnie więcej niż w przypadku grypy. Nie potwierdziły się przy tym podejrzenia, że pacjenci po przebyciu kowida częściej chorują na psychozy.

  • Jeśli do kogoś jeszcze nie dotarło, to dzienne liczby zakażeń w Polsce prawdopodobnie nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, bo ponad połowa wykonywanych testów jest pozytywna. To oznacza, że statystyki nie obejmują bardzo wielu zainfekowanych i chorych osób.

  • Badacze szczepionek na kowida znaleźli się na celowniku rosyjskich hakerów. Rosja oczywiście zaprzecza, ale europejskie służby wywiadowcze najwyraźniej nie mają wątpliwości, kto za tymi atakami stoi. Ostrzeżenie dla firm farmaceutycznych wystosowały m.in. niemiecki Urząd Ochrony Konstytucji (czyli cywilny kontrwywiad).

3 myśli nt. „Co nowego o koronie

  1. „dzienne liczby zakażeń w Polsce prawdopodobnie nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, bo ponad połowa wykonywanych testów jest pozytywna. To oznacza, że statystyki nie obejmują bardzo wielu zainfekowanych i chorych osób”.
    Prawdopodobnie?
    Ja zaryzykowaąbym tezę, że wszystkie statystyki dotyczące pandemii nie mają zbyt dużo wspólnego z rzeczywistością.

    Nie tylko nie obejmują one bardzo wielu zainfekowanych i chorych osób, ale obejmują również bardzo wiele osób nie będących chorymi na COVID-19.
    Raz zdefiniowany (i policzony) przez epidemiologów na podstawie pozytywnego testu przypadek nie przestaje być w statystykach przypadkiem aż do jednego z trzech możliwych rozwiązań:
    1. Wyleczony (przeważnie bezobjawowy i przetestowany negatywnie cztery tygodnie od pierwszego pozytywnego wyniku.
    2. aktywny (nadal pozytywny i/albo obarczony objawami)
    3. zmarły.
    Inny „outcome” nie jest epidemiologicznie przewidywany. W miarę (jednak) rozprzestrzeniania się wirusa coraz częściej mamy do cznienia z pacjentami hospitalizowanymi z innych niż COVID-19 powodów. Przy przyjęciu do szpitala (lub zanim zaistniała konieczność) osobnik zostaje przetestowany z wynikiem pozytywnym. Tyle, że powodem przyjęcia jest ostre zapalenie wyrostka robaczkowego (albo zawał, albo udar, albo cokolwiek). No i mamy problem, bo każdy taki pacjent pojawia się w statystykach osób hospitalizowanych jako „COVID-19-case” leżący w szpitalu.
    To, na co jest chory i jaki był powód hospitalizacji w statystykach się nie pojawia. System statystycznego przedstawiania ilości „ofiar wirusa” nie przewiduje chorych na inne schorzenia i dodatkowo SARS-COV2 pozytywnych.
    Co nie oznacza, że takich nie ma. Jak najbardziej są. I straszą w statystykach.

    • Wydaje mi się, że jedyna w miarę wiarygodna statystyka, to ogólna liczba zgonów. A obecna górka na niej pokazuje po prostu ofiary koronawirusa, te bezpośrednie i pośrednie (a chyba nie ma wątpliwości, że jej przyczyną jest covid-19).

      W sumie to nie aż tak istotne, czy ktoś umarł z powodu samego wirusa, choroby towarzyszącej, dlatego, że nie dostał się do szpitala, że nie doczekał się karetki,, czy po prostu gorzej się czuł, ale bał się iść do lekarza.

      • @kuba_wu

        „Ogólna liczba zgonów” raczej nie pozwala nam na racjonalną ocenę zagrożenia lub chociaż przyblżoną ocenę prawdopodobieństwa. Mamy do czynienia z poważną zagwozdką i będziemy mieć z nią do czynienia aż do momentu gdy lekarze klinicyści i patolodzy nie odbiorą pacjentów epidemiologom i wirologom zliczającym pozytywne wyniki testów w celu wprowadzenia danych do swoich matematycznych modeli i wyciągania daleko idących, ale przeważnie rozbieżnych wniosków. Z epidemiologicznego punktu widzenia często sensowne jest upraszczanie rzeczywistości bo inaczej żadne szacunki nie byłyby możliwe. A szacunki są tym, czego się od nich oczekuje.
        Jakby na to nie patrzeć: percepcja jest poważnie skrzywiona..
        Lekarze mają (ewentualnie) szansę na podjęcie diagnostyki różnicowej, epidemiolodzy zasadniczo nie są zainteresowani faktem, że osoba, którą już raz zakwalifikowali do kolektywu pt. SARS-COV2-Positive Cases bezczelnie zmarł na zawał bez najmniejszego związku z aktualną pandemią. Może dochodzić do przeszacowania liczby zgonów, z drugiej strony mogą one być również poważnie niedoszacowane, bo nie ma obowiązku (a prawdopodobnie też i sensu jak również mocy przerobowych) testowania wszystkich zmarłych post-mortem.
        Pewnym wyjściem byłoby liczenie obłożenia łóżek na oddziałach intensywnej opieki w połączeniu z danymi dotyczącymi powodu hospitalizacji aby móc odsiać intensywnie leczonych pozytywnych od intensywnie leczonych ” chorych na”. Na co się jednak nie zanosi. .

Dodaj komentarz