Cholerna pompa przy Szerokiej (tl;dr)

Londyn w 1854 nie był przyjemnym miejscem do życia.

W XIX populacja Anglii, a szczególnie Londynu rosła wykładniczo. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych doszła fala emigrantów z Irlandii, uciekających przed Wielkim Głodem. Warunki mieszkaniowe i sanitarne, które podówczas panowały w niektórych częściach Londynu, przypominały raczej to, co dziś znamy z więzień brazylijskich albo obozów dla uchodźców. W okolicach Bethnal Green Rd, zwanych The Rookery, wiele rodzin tłoczyło się w pojedynczych pokojach,rookeries — nazwa pochodzi stąd, że gawrony (rooks) tworzą kolonie złożone z wielu rodzin. Wodę do picia pobierano z ulicznych kanałów, pobierających wodę bezpośrednio z Tamizy, a w najlepszym wypadku pomp i studni; ścieki trafiały do szamb wykopywanych pod domami, do Tamizy albo po prostu na ulicę.

Nie, zdecydowanie nie było to przyjemne miejsce do życia.

Nic dziwnego, że w tych warunkach często dochodziło do epidemii. Poza tyfusem i grypą poczesne miejsce zajmowała epidemia cholery. Podczas epidemii w latach 1831-32 zginęło ponad trzydzieści tysięcy ludzi (z czego połowa w Londynie); epidemia w latach 1850-52 przyniosła ponad pięćdziesiąt tysięcy ofiar śmiertelnych. W latach 1853-1854 nastąpiła kolejna epidemia; w samym roku 1853, w Londynie, umarło na cholerę ponad dziesięć tysięcy osób. Według jednego z mitów założycielskich epidemiologii, epidemia cholery w Soho w 1854 została zatrzymana geniuszem jednego człowieka, który niejako przy okazji stworzył podwaliny współczesnej epidemiologii. Historia jest jednak znacznie bardziej skomplikowana i pokazuje, jak wygląda skuteczna walka z medycznym establishmentem.

W tamtych czasach wiedziano już, z czego biorą się epidemie takie jak cholera. Otóż biorą się one ze smrodu — miazmatów, zanieczyszczonego powietrza dobywającego się z brudu, zgnilizny, odpadów. Gdzie brud i smród, tam i choroba. Brzmiało to sensownie i uzasadniało reformy sanitarne, a nawet przebudowę Paryża według planu barona Georges-Eugène Haussmanna, rozpoczętej w 1852 roku. Teoria miazmatów była jednym z uzasadnień dla wprowadzonego obowiązku podłączania nieruchomości do sieci kanalizacyjnej i dla stworzenia sieci wodociągowej. Słynną zwolenniczką teorii miazmatów była też Florence Nightingale, która wprowadzając teorię miazmatów w życie uratowała niejedno ludzkie istnienie (np. wymagając, żeby w szpitalu było czysto). Florence Nightingale zasługuje w ogóle na osobną notkę — wszyscy wiedzą, że była „pierwszą nowoczesną pielęgniarką”, ale kto słyszał, że była pierwszą kobietą przyjętą do Królewskiego Towarzystwa Statystycznego?

Innym zagorzałym zwolennikiem teorii miazmatów był dr. William Farr. Farr był lekarzem, ale pracował jako statystyk w General Registar Office (dziś pewnie by go nazywano bioinformatykiem lub biostatystykiem, ewentualnie specem od data mining). Jedną z jego wielkich zasług jest wprowadzenie systemu rejestrowania przyczyny zgonów — dzięki czemu można było np. powiązać pewne przyczyny śmierci z wykonywanymi zawodami.

Model śmiertelności wyliczony przez Farra (linia przerywana) doskonale pokrywał się z obserwacjami (linia ciągła)

Źródłem miazmatów wywołujących w Londynie cholerę miały być wyziewy z Tamizy. W tygodniowych raportach General Registrar Office (przygotowywanych przez Farra) podawano zależność między elewacją ponad poziom Tamizy a śmiertelnością w wyniku cholery. Wiadomo, im kto wyżej, tym mniej się nawdycha smrodu z Tamizy, zanieczyszczonej ściekami, kałem, odpadami.

Pomysły — Farra i innych — na poradzenie sobie z problemem śmiercionośnych miazmatów były zresztą dość racjonalne: zlikwidować źródła smrodu: oczyszczać ulice, likwidować szamba, zadbać o lepszą kanalizację. Warto zresztą zauważyć, że było to z naszego punktu widzenia i tak dość nowoczesne: ulotka New York City Board of Health z 1832 zaleca — w celu uniknięcia cholery — umiarkowanie w jedzeniu i piciu oraz powstrzymywanie się od picia alkoholu, a także od zimnych napojów. Zważywszy na to, że najefektywniejszym sposobem leczenia cholery jest uzupełnianie wody i elektrolitów, rada ta — jeśli stosowali się do niej cierpiący na cholerę — nie mogła przynieść dobrych efektów.

John Snow

Tymczasem już parę lat wcześniej, bo w 1849, ukazała się ważna praca idąca zgoła innym tropem. Na przełomie sierpnia i września 1849 ukazał się pamflet autorstwa Johna Snowa, później w nieco zmienionej formie opublikowany w London Medical Gazette. Snow wychodzi z dwóch przesłanek: po pierwsze, że objawy cholery zawsze w pierwszym rzędzie dotyczą układu pokarmowego. Po drugie, że choroba jest zakaźna — w jakiś sposób związana z kontaktami międzyludzkimi. Korzystając z najnowszej zdobyczy metodologii naukowej, state of the art w filozofii nauk przyrodniczych, czyli indukcji, doszedł do dwóch wniosków. Po pierwsze, czynnik chorobowy — „toksyna cholery” (cholera poison) musi dostawać się do organizmu drogą pokarmową. Po drugie, czynnik chorobowy musi się namnażać „w rodzaju wzrostu” (in a kind of growth) — inaczej nie dochodziłoby do epidemii. Namnażanie to musi następować w układzie pokarmowym.

Snow doszedł więc do bardziej ogólnego wniosku, że choroba przenosi się drogą pokarmową, przez substancje, które miały kontakt z kałem chorych. W szczególności, zauważył Snow, może to dotyczyć wody pitnej. W swoim artykule Snow przytacza szereg dowodów anegdotycznych potwierdzających swoją tezę.

Snow rozważył także dwa argumenty przeciw swojej hipotezie. Po pierwsze, epidemie cholery pojawiają się — i samoistnie znikają, mimo, iż woda nadal jest zanieczyszczona. Snow kontruje ten argument mniej więcej stwierdzając, że epidemia mija, gdy wszyscy, co mieli się zarazić, już się zarazili, a pozostali są odporni. Drugi argument jest bardziej ekstremalny. Otóż podobno dwóch lub trzech berlińskich uczonych w 1831 połknęło — w służbie nauki — ekskrementy osoby chorej na cholerę. Rezultaty tego dziewiętnastowiecznego „two scientists and one cup” nie skończyły się jednak cholerą u żadnego z naukowców. Według Snowa świadczyło to tylko o tym, że żołądek zdrowej osoby w sile wieku zdolny jest uporać się z większością „toksyn”, co potwierdza obserwacja, iż na cholerę chorują w pierwszej kolejności dzieci i osoby w podeszłym wieku.

Po lewej, rycina z pracy Swayna; po prawej, Vibrio cholerae w podręczniku bakteriologii Muira i Ritchiego z 1915 r.

Mniej więcej w tym samym czasie dwóch lekarzy z Bristolu, Joseph Griffiths Swayne i Frederick Brittan doniosło o odkryciu „dotąd nigdy nie opisanych, niezwykle charakterystycznych komórek” w stolcu osób cierpiących na cholerę (współpracował z nimi również William Budd). Praca ukazała się w tygodniku „Lancet” (w dwóch częściach, ponieważ grawer nie zdążył z wykonaniem ilustracji do pierwszej części).

Niestety, obserwacji brystolskich lekarzy nie udało się potwierdzić ani Georgowi Buskowi — prezydentowi Royal Microscopic Society, ani dwóm Williamom, Bally’owi i Gullowi, członkom Royal College of Physicians. Trzeba przy tym zauważyć, że ilustracje Swayne’a i Brittana nie przypominają w niczym przecinkowców cholery (co widać na ilustracji obok). Co więcej, przy zastosowanym przez Swayne’a i Brittana powiększeniu 420 razy, obserwowane przecinkowce powinny być znacznie mniejsze.

Sam Snow nie tykał się mikroskopu, a w swoich artykułach nie pozwalał sobie na zbyt daleko idące spekulacje dotyczące czynnika wywołującego cholerę. W swoim artykule dopuszczał zarówno czynniki biologiczne, jak i nawet związki chemiczne. Przedwcześnie opublikowane, niepotwierdzone wyniki bristolskich lekarzy zaszkodziły więc teorii ostrożniejszego Snowa — tym bardziej, że sami autorzy chętnie się na nią powoływali. Odrzucając doniesienia Swayne’a i Brittana, odrzucono hurtem również wnioski samego Snowa. Wpływowi naukowcy jednoznacznie opowiedzieli się za teorią miazmatów.
Nadszedł rok 1852. Epidemia cholery ponownie pojawiła się na Dalekim Wschodzie, i było niemal pewnym, że prędzej czy później trafi ponownie do Anglii.

Koniec części pierwszej

Literatura

Swayne, J. G. (1849). An account of certain organic cells peculiar to the evacuations of cholera. The Lancet, 54 (1362), 368-371 DOI: 10.1016/S0140-6736(02)70817-9

John Snow (1849). On the pathology and mode of communication of cholera London Medical Gazette, 9, 745-752 [ link ]

12 myśli nt. „Cholerna pompa przy Szerokiej (tl;dr)

  1. Aaaaa! Cliffhanger, a miało być tl;dr. W ogóle fascynujące czasy. Darwin już zaraz zabierze się za męczenie „O powstawaniu…”, „Prawo ludności” jest właściwie obowiązującą doktryną polityczną. Must investigate further.

    • …a ubogim wynajętym mieszkaniu w Soho tłoczy się pewna rodzina — ojciec na całe dnie ucieka do British Museum i coś sobie tam pisze.

  2. Bardzo fajny artykul.

    A dla autora wierszyk-zagadka:

    „And such as Nature must with pangs bring forth,
    Were violent and various Seeds united,
    Break slowly from the Bossom of the Night
    Long in the Womb of Fate the Embryo’s worn
    Whole Ages pass before the Monster’s born”

    Ciekawe, czy to prawda, ze tylko pub przetrwal.

      • Mowimy o tym samym pubie jesli nazywa sie jak bohater twojej notki.
        A cytat jest z Fracastoro „Syphilis sive morbus gallicus”. Pozniej napisal slynniejsze „De contagione”.

  3. To jest fascynujący czas też ze względu na rewolucje w życiu codziennym. W 1841 założono na Regent Street pierwszy sklep specjalizujący się w modzie żałobnej, a w 1843 działało aż 1025 undertakers. Śmierć prostu zawładnęła Anglię (też znamienna wieczna żałoba Wiktorii po Albercie). I kiedy większość cierpiała od śmierci bezpośrednio, to wyższe sfery narzekały na ciągłą żałobę.
    Z niecierpliwością czekam na 1880s.

Dodaj komentarz