W XIX populacja Anglii, a szczególnie Londynu rosła wykładniczo. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych doszła fala emigrantów z Irlandii, uciekających przed Wielkim Głodem. Warunki mieszkaniowe i sanitarne, które podówczas panowały w niektórych częściach Londynu, przypominały raczej to, co dziś znamy z więzień brazylijskich albo obozów dla uchodźców. W okolicach Bethnal Green Rd, zwanych The Rookery, wiele rodzin tłoczyło się w pojedynczych pokojach,rookeries — nazwa pochodzi stąd, że gawrony (rooks) tworzą kolonie złożone z wielu rodzin. Wodę do picia pobierano z ulicznych kanałów, pobierających wodę bezpośrednio z Tamizy, a w najlepszym wypadku pomp i studni; ścieki trafiały do szamb wykopywanych pod domami, do Tamizy albo po prostu na ulicę.
Nie, zdecydowanie nie było to przyjemne miejsce do życia.
W tamtych czasach wiedziano już, z czego biorą się epidemie takie jak cholera. Otóż biorą się one ze smrodu — miazmatów, zanieczyszczonego powietrza dobywającego się z brudu, zgnilizny, odpadów. Gdzie brud i smród, tam i choroba. Brzmiało to sensownie i uzasadniało reformy sanitarne, a nawet przebudowę Paryża według planu barona Georges-Eugène Haussmanna, rozpoczętej w 1852 roku. Teoria miazmatów była jednym z uzasadnień dla wprowadzonego obowiązku podłączania nieruchomości do sieci kanalizacyjnej i dla stworzenia sieci wodociągowej. Słynną zwolenniczką teorii miazmatów była też Florence Nightingale, która wprowadzając teorię miazmatów w życie uratowała niejedno ludzkie istnienie (np. wymagając, żeby w szpitalu było czysto). Florence Nightingale zasługuje w ogóle na osobną notkę — wszyscy wiedzą, że była „pierwszą nowoczesną pielęgniarką”, ale kto słyszał, że była pierwszą kobietą przyjętą do Królewskiego Towarzystwa Statystycznego?

Model śmiertelności wyliczony przez Farra (linia przerywana) doskonale pokrywał się z obserwacjami (linia ciągła)
Źródłem miazmatów wywołujących w Londynie cholerę miały być wyziewy z Tamizy. W tygodniowych raportach General Registrar Office (przygotowywanych przez Farra) podawano zależność między elewacją ponad poziom Tamizy a śmiertelnością w wyniku cholery. Wiadomo, im kto wyżej, tym mniej się nawdycha smrodu z Tamizy, zanieczyszczonej ściekami, kałem, odpadami.
Pomysły — Farra i innych — na poradzenie sobie z problemem śmiercionośnych miazmatów były zresztą dość racjonalne: zlikwidować źródła smrodu: oczyszczać ulice, likwidować szamba, zadbać o lepszą kanalizację. Warto zresztą zauważyć, że było to z naszego punktu widzenia i tak dość nowoczesne: ulotka New York City Board of Health z 1832 zaleca — w celu uniknięcia cholery — umiarkowanie w jedzeniu i piciu oraz powstrzymywanie się od picia alkoholu, a także od zimnych napojów. Zważywszy na to, że najefektywniejszym sposobem leczenia cholery jest uzupełnianie wody i elektrolitów, rada ta — jeśli stosowali się do niej cierpiący na cholerę — nie mogła przynieść dobrych efektów.
Snow doszedł więc do bardziej ogólnego wniosku, że choroba przenosi się drogą pokarmową, przez substancje, które miały kontakt z kałem chorych. W szczególności, zauważył Snow, może to dotyczyć wody pitnej. W swoim artykule Snow przytacza szereg dowodów anegdotycznych potwierdzających swoją tezę.
Snow rozważył także dwa argumenty przeciw swojej hipotezie. Po pierwsze, epidemie cholery pojawiają się — i samoistnie znikają, mimo, iż woda nadal jest zanieczyszczona. Snow kontruje ten argument mniej więcej stwierdzając, że epidemia mija, gdy wszyscy, co mieli się zarazić, już się zarazili, a pozostali są odporni. Drugi argument jest bardziej ekstremalny. Otóż podobno dwóch lub trzech berlińskich uczonych w 1831 połknęło — w służbie nauki — ekskrementy osoby chorej na cholerę. Rezultaty tego dziewiętnastowiecznego „two scientists and one cup” nie skończyły się jednak cholerą u żadnego z naukowców. Według Snowa świadczyło to tylko o tym, że żołądek zdrowej osoby w sile wieku zdolny jest uporać się z większością „toksyn”, co potwierdza obserwacja, iż na cholerę chorują w pierwszej kolejności dzieci i osoby w podeszłym wieku.

Po lewej, rycina z pracy Swayna; po prawej, Vibrio cholerae w podręczniku bakteriologii Muira i Ritchiego z 1915 r.
Niestety, obserwacji brystolskich lekarzy nie udało się potwierdzić ani Georgowi Buskowi — prezydentowi Royal Microscopic Society, ani dwóm Williamom, Bally’owi i Gullowi, członkom Royal College of Physicians. Trzeba przy tym zauważyć, że ilustracje Swayne’a i Brittana nie przypominają w niczym przecinkowców cholery (co widać na ilustracji obok). Co więcej, przy zastosowanym przez Swayne’a i Brittana powiększeniu 420 razy, obserwowane przecinkowce powinny być znacznie mniejsze.
Koniec części pierwszej
Literatura
Swayne, J. G. (1849). An account of certain organic cells peculiar to the evacuations of cholera. The Lancet, 54 (1362), 368-371 DOI: 10.1016/S0140-6736(02)70817-9
John Snow (1849). On the pathology and mode of communication of cholera London Medical Gazette, 9, 745-752 [ link ]
Będzie o mapach? (nie będę spoilował, więc więcej nie powiem)
Ha, po przeczytaniu tytułu i pierwszego zdania pomyślałem o tym samym :)
Oczywiście, że będzie, i o pompie, i o mapach. W ogóle, ta notka miała być właśnie o tym. Ale w trakcie riserczu okazało się, że…
Aaaaa! Cliffhanger, a miało być tl;dr. W ogóle fascynujące czasy. Darwin już zaraz zabierze się za męczenie „O powstawaniu…”, „Prawo ludności” jest właściwie obowiązującą doktryną polityczną. Must investigate further.
…a ubogim wynajętym mieszkaniu w Soho tłoczy się pewna rodzina — ojciec na całe dnie ucieka do British Museum i coś sobie tam pisze.
Przeczytałam z fascynacją, gratuluję stylu i umiejętności budowania napięcia.
Bardzo fajny artykul.
A dla autora wierszyk-zagadka:
„And such as Nature must with pangs bring forth,
Were violent and various Seeds united,
Break slowly from the Bossom of the Night
Long in the Womb of Fate the Embryo’s worn
Whole Ages pass before the Monster’s born”
Ciekawe, czy to prawda, ze tylko pub przetrwal.
Przyznam się, że nie rozwiązałem zagadki, proszę o wyjaśnienie. I dlatego nie wiem, czy mówimy o tym samym pubie — ale jeśli o tym samym, to nie, gdyż pub pochodzi z lat siedemdziesiątych (XIX wieku). Pompa jest repliką; na miejscu oryginału jest fragment krawężnika z różowego granitu.
Mowimy o tym samym pubie jesli nazywa sie jak bohater twojej notki.
A cytat jest z Fracastoro „Syphilis sive morbus gallicus”. Pozniej napisal slynniejsze „De contagione”.
To jest fascynujący czas też ze względu na rewolucje w życiu codziennym. W 1841 założono na Regent Street pierwszy sklep specjalizujący się w modzie żałobnej, a w 1843 działało aż 1025 undertakers. Śmierć prostu zawładnęła Anglię (też znamienna wieczna żałoba Wiktorii po Albercie). I kiedy większość cierpiała od śmierci bezpośrednio, to wyższe sfery narzekały na ciągłą żałobę.
Z niecierpliwością czekam na 1880s.
hahaha two scientists and one cup xD
„Koniec części pierwszej”
a gdzie reszta?