Awatar wycisnął mi łzy z oczu

You fly now, with me! My brothers! Sisters! And we will show the Sky People… that they can not take whatever they want! And that this… this is ZION AND WE ARE NOT AFRAID!

Dosłownie — płakałem po Awatarze. Kiedy leciały końcowe napisy, zdjąłem okulary — i musiałem wytrzeć oczy. Spojówki mnie piekły i głowa bolała. Technika 3D jeszcze nie jest doskonała.

Poza 3D, helikopterami i wymiatającą końcową bitwą, to najfajniesza w całym filmie była biologia. Niestety, nie udało mi się w kinie zawiesić niewiary na haku ani nie polubiłem Na’vi (Avatar is no „Aliens” and Grace is no Ripley, ma’m), stąd ta notka. W skrócie: gdybym był Pandorianem, prawie na pewno nie byłbym ewolucjonistą. Pandora to raj dla tych, którzy wierzą w istnienie stwórcy, chociaż w tym wypadku stwórca chyba nie jest starszym panem, który nie chadza do fryzjera. Po drugie, ich stwórca wykorzystuje Na’vi tak, jak Na’vi wykorzystują swoje wierzchowce.

Cała biologia Pandory na poziomie molekularnym musi być niezwykle podobna do ziemskiej. Przynajmniej niektóre formy życia — Na’vi — mają DNA, i to nie byle jakie, ale poddające się hybrydyzacji z ludzkim DNA. To oznacza, że nie tylko DNA jest wykorzystane jako nośnik informacji, ale że Na’vi mają też podobną strukturę genów, ten sam mechanizm translacji, są oparte na białkach i lipidach i tak dalej. Nawet zakładając, że mózg awatara jest „implementacją” mózgu człowieka w obrębie organizmu Na’vi, sam fakt, że da się taką implementację osiągnąć zwyczajnie hodując hybrydę oznacza, że systemy człowieka i Na’vi nie są zasadniczo różne.

Pic unrelated

Dygresja: czy atmosfera Pandory zawiera tlen? Objawy, które opisane są na początku filmu — najpierw w ciągu kilku minut tracisz przytomność, potem umierasz — przypominają objawy śmierci w wyniku uduszenia, gdy człowiek oddycha np. czystym azotem. Wówczas nie dusimy się — uczucie uduszenia powstaje wówczas, gdy organizm nie może pozbywać się CO2 (kiedy na przykład głowa tkwi w szczelnym plastikowym worku, a ktoś obok szepcze „Nie powinieneś był kraść pieniędzy Małego Jo”). Jeśli brak tlenu, ale CO2 swobodnie ucieka z płuc, po prostu płynnie tracimy przytomność, a po kilku-kilkunastu minutach umieramy. To by oznaczało, że w atmosferze nie ma tlenu, albo jest go bardzo mało. To wyjaśnienie wydaje się o tyle sensowne, że nic w zachowaniu ludzi nie wskazuje na obecność substancji silnie toksycznych, zdolnych do zabicia w kilka minut.

Z drugiej strony, inne elementy filmu wskazują jednak na to, że w atmosferze Pandory jest tlen. Drewno się pali tak samo, jak na Ziemi. Rośliny są niezwykle przypominają ziemskie — odcieniami zieleni, strukturą korzeni, kształtem liści. Zwierzęta i Na’vi oddychają. Na’vi mają metabolizm podobny do ziemskiego, sapią jak się zmęczą, a w ich żyłach płynie czerwona krew. Wszystko razem wygląda na metabolizm tlenowy.

Grace Augustine, Ph.D.

Pod pewnymi względami biosfera Pandory przypomina biosferę Ziemi, i to konkretne ekosystemy współczesnych nam lasów tropikalnych. Rośliny — które stanowią przecież większą część każdego ekosystemu — są niezwykle podobne kształtem i kolorem do ziemskich. Wyjątkiem są organizmy we wnętrzu gigabaobabu.

Wszystkie większe zwierzęta, kręgowce, które widzimy na filmie, mają mniej więcej podobny plan budowy. Trzy pary kończyn (przy czym przednie kończyny blisko siebie), oddzielne otwory oddechowe po bokach szyi, brak owłosienia, dwie lub trzy pary oczu. Z głowy wystają organiczne m/f RJ45 umożliwiające szybkie połączenia z pandoriańskim Internetem oraz połączenia peer-to-peer z innymi organizmami.

Ale Na’vi znacznie różnią się od wszystkich pandoriańskich zwierząt. Mają plan budowy nieznacznie różny od ludzkiego, oddychają ustami i nosem, posiadają włosy, pępek, piersi i sutki — są ssakami. Jednocześnie jednak wyrastają im z głów wtyczki RJ45. Narzuca się wniosek, że część pandoriańskiej fauny została stworzona — przez kogo, to chyba nietrudno się domyślić.

Wtyczki istot z Pandory są bardzo podobne i kompatybilne niezależnie od planu budowy zwierzęcia. Albo powstały na drodze konwergencji, albo powstały zanim rozeszły się ścieżki ewolucyjne planu budowy Na’vi i reszty fauny. Albo wszystko razem jest wynikiem inteligentnego działania stworzyciela.

Oba wyjaśnienia ewolucyjne — konwergencja i synapomorfia — wymagają niezwykle silnego nacisku ewolucyjnego na zachowanie mechanizmu komunikacji między gatunkami i między zwierzętami a superorganizmem planety. Jedyny nacisk doboru, jaki mi przychodzi do głowy, to sztuczny dobór ze strony stwórcy, czyli pandoriańskiego internetsu. Wszystkie inne pomysły wyjaśnienia potrzeby wtyczek, jakie przyszły mi do głowy, dają zbyt słaby nacisk, żeby całkowicie wyeliminować mutacje usuwające wtyczki, powodujące zanik ich kompatybilności albo ewolucję pasożytów wykorzystujących łącza we własnych celach. Sami jesteśmy superorganizmami, w których indywidualne komórki współpracują, komunikują się i reagują na rozkazy — ale czasem umieramy na raka. Zapewne, jeśli pojawiają się mutanci bez wtyczek, albo mutanci, którzy nie życzą sobie być zlinkowani, to pandoriański internets nasyła na nich swoich zlinkowanych zombie.

Pandoriański paninternets — Eiva — jest, jak twierdzi Ripley w jednej ze scen, lepszy od ludzkiego mózgu. Co się dzieje z mózgiem konika lub smoka podłączonym do bardziej złożonego mózgu Na’vi? Robi, co mu każą, ot co. Odpowiedź na to, co robi mózg Na’vi podłączony do paninternetsu wydaje mi się oczywista. Paninternets jest stwórcą i władcą Pandory. Może nawet i lubi czy szanuje swoich Na’vi, ale nie będzie miał skrupułów, żeby posłać ich na rzeź czy w jakiś inny sposób wykorzystać do swoich celów. Gdy Na’vi zabija zwierzę, żeby je zjeść, przeprasza je, dziękuje („dziękuję, bracie, że cię zabiłem” — obrzydliwe), dobijając — głaszcze i w ogóle zachowuje się strasznie milutko. Tyle, że i tak zabija. Analogicznie widzę relacje paninternets — Na’vi.

W takim razie nasuwa się też wyjaśnienie podobieństw między Ziemianami a Na’vi: Na’vi zostali stworzeni przez paninternets na wzór i podobieństwo Ziemian. Motywy Eivy mogły być bardzo proste: nie tylko pozbyć się Ziemian, ale pozbyć się ich tak, żeby możliwie dużo się od nich nauczyć, i to możliwie małym kosztem. Eiva nie szukała żadnego porozumienia czy kompromisu: porozumienie może być między równymi intelektami, ale relacje Eiva-ludzie bardziej przypominają relacje człowiek-mysza.

Serio nie wiesz, co to znaczy 'Pandora'?

Ziemianie sami przyszli i swoją wiedzę zaoferowali na srebrnej tacy. Eiva przewidziała, że prędzej czy później może znaleźć się jakiś Ziemianin, który będzie skłonny podłączyć się do systemu. Całe plemię Na’vi z gigabaobabu, mit o jeźdźcy megasmoków — to wszystko było przygotowane, żeby złapać odpowiedniego frajera. Eiva przez cały czas mogła się pozbyć ludzi — gdyby tylko chciała. Straty, które poniosła przy wyrzucaniu Ziemian były niewielkie — a zyskała umysły jednego naukowca i jednego żołnierza, nie wspominając o całej infrastrukturze bazy. Finałową walkę nie wygrali Na’vi — wygrała ją Eiva, inteligentniejsza od Na’vi i ludzi razem wziętych. WIN!

EDIT: Inny wariant tego wyjaśnienia.

33 myśli nt. „Awatar wycisnął mi łzy z oczu

  1. „Spojówki mnie piekły i głowa bolała. Technika 3D jeszcze nie jest doskonała.”

    Okulary polaryzacyjne czy z migawką?

    • Polaryzacyjne. Z drugiej strony, pierwszy raz byłem w kinie od pół roku — może po prostu 160′ to było trochę dużo po takiej przerwie.

      • U mnie wrażenie było o tyle większe, że na co dzień nie widzę za bardzo w trybie 3D. Tu była wielka i miła odmiana. Za wyjątkiem prób obserwowania, co się dzieje poza centrum planu: wtedy mózg robił mi fikołka a oczy próbowały patrzeć na tył głowy.
        Gigantyczna różnica po „Zabawach zwierząt” i „Paradzie atrakcji” w ejtisach. Wtedy wściekałem się, że widzę głównie rozmyty czerwono-niebieski obraz.

        • Ha — przez to, że byłem na Avatarze tak późno, przed samym filmem były zapowiedzi kilku innych filmów 3D, tak że gdy zaczął się Avatar — już mi się trochę te efekty opatrzyły.

          Ale i tak wymiatały, zgadzam się.

  2. No ale co? Nikt z tych, co oglądali film, nie odniesie się do wyników śledztwa? Czytałem już kilkanaście tekstów o „Avatarze”, w żadnym nie było nawet ćwierci podobnej analizy. Jest oczywista (i nie ma o czym mówić) czy też tak heretycka, że słowa więzną w klawiszach?

  3. „Motywy Eivy mogły być bardzo proste: nie tylko pozbyć się Ziemian, ale pozbyć się ich tak, żeby możliwie dużo się od nich nauczyć,”

    Ale czego mieliby się uczyć? O ile wiem, cywilizacje „kontemplacyjne”, „organiczne”, „zgodne z naturą” gardzą wiedzą uzyskaną za pomocą „szkiełka i oka”.
    Satori wystarczy każdemu.

    • O ile wiem, cywilizacje “kontemplacyjne”, “organiczne”, “zgodne z naturą” gardzą wiedzą uzyskaną za pomocą “szkiełka i oka”.

      No ale nie mamy pojęcia, jaką cywilizacją jest Eyva! Na’vi mogą sobie gardzić, ale są tylko pionkami w grze Eyvy. Ich cywilizacja jest „zgodna z naturą”, bo to odpowiadało Eyvie.

    • Um, chyba się linki pozajączkowały — nie ma adresów URL, zostały same tagi &lg;a> i </a> — jeśli możesz, to podaj URL-e. Jest zresztą wpis w Wikipedii, wygląda na ciekawy temat do notki — dzięki!

      z.

      • Ech, a myślałam, że w końcu zrozumiałam, jak działają tagi w tym blogu. :-/ Wstawiałam kod html.

        No w każdym razie chodzi o jeden z ostatnich komentarzy tutaj:
        http://nadwojebabkawrozyla.blox.pl/2010/02/eko-menstruacja.html

        Twórca technologi EM miał wykłady na SGGW:
        http://www.emgreen.pl/teruo-higa-w-polsce,90.html

        Tutaj jakiś cudny napój po 220 zł butelka, który oczyszcza krew:
        http://www.roik.pl/napoj-em-x-gold-daje-odpornosc-i-nie-tylko/#more-20529

        Więcej znajdziesz bez trudu.

        • Kurcze, no wygląda na to, że to ja nie rozumiem WordPressu. U mnie HTML działa bez zarzutu — wstawiam dajmy na to <a href=”http://google.de”>google</a> i działa. Hipoteza jest taka, że właściciel bloga ma inne prawa w używaniu HTML niż inni komentujący.

          Dzięki za linki. Będzie więcej na ten temat.

        • Dla mnie to genialne. Może i mało jeszcze wiem o mikrobach, ale naprawdę zupełnie nie potrafię sobie wyobrazić tego, w jaki sposób robią pranie!! Nie mogę też sobie wyobrazić mydła z mikrobami – że niby co, jest to jakaś forma liofilizowanych drobnoustrojów zmieszanych z jakimś nośnikiem? Ale jak umyję tym ręce, to nawet zakładając, że mikroby je oczyszczą, będę musiał czekać kilka godzin, aż się namnożą na moich rękach i zaczną działać. Fantastyczne!! :P

        • A… jeszcze jedno, jakoś tego mydła z mikrobami nie mogę nigdzie znaleźć, ale może po prostu kafir będę wlewał do pralki. :D

  4. Czy mogę zalinkować na syffie? Mógłbym zaproponować fajną analogię do Twojej hipotezy, związaną z cyklem „planetarnym” Bena Bovy, ale tu pewnie nikt nie czytał…

  5. Mam zastrzeżenie do fragmentu dotyczącego fragmentu Pandory. Lepszym wytłumaczeniem zjawisk występujących podczas oddychania bez maski jest tlenek węgla. Obok niego w atmosferze może występować tlen, ale CO trwale wiąże hemoglobinę i po chwili już nie ma znaczenia co znajduje się w powietrzu, a na ogień wpływu to miało nie będzie.

    • Myślałem o tym, ale mi nie pasuje — CO ulega reakcji Boudouarda, której równowaga w niskich temperaturach przesuwa się w stronę CO2. W praktyce w Pandoriańskim powietrzu CO szybko by znikał — chyba, że rośliny miast tlenu produkują CO, co wydaje mi się bardzo nieprawdopodobne z ewolucyjnego punktu widzenia.

  6. Faktycznie interesująca interpretacja. Ja zabroniłem sobie myśleć w kategoriach naukowych i obejrzałem wersję 3D Pocahontas dla starszych dzieci i byłem zachwycony. Wzruszyłem się i w ogóle. Bardzo mi się film podobał. Jeśli jednak dopuściłbym do głosu rozsądek, to zastanawiało mnie to, czy na Pandorze w nie istnieje mikroflora. Dr Augustin ciągle coś badała pod mikroskopem, oglądała komórki drzew, czy czegoś, a wcale się mikroflorą nie zajmowała. I szczerze to sądzę, że jak coś miałoby podziałać źle na przybyszów, to nie gaz (bo tak, jak to zrobili, można maski założyć), ale właśnie mikroby. Wszak jest z nimi trochę kłopotu jak się między kontynentami na Ziemi podróżuje, bo różne nacje mają nieco zróżnicowaną florę bakteryjną i odporność. Co dopiero, gdyby się na inną planetę wybrać!! A tam nic? Może, zgodnie z Twoją teorią, Eiva zabroniła mikrobom ludzi atakować??

  7. to, że jest tam tlen w atmosferze i że jest go dość, aby dało się nim oddychać, jest oczywiste. Choćby to, że pali się tam ogień, ale po pierwsze to, że ludzie bez maski ODDYCHAJĄ (vide Quaritch strzelający do naszych gierojów uciekających porwanym helikopterem), tyle, że ulegają po jakimś czasie zatruciu albo zaczynają się dusić. Prawdopodobnie jednak, oprócz przyzwoitego stężenia tlenu (na tyle wysokiego, że mogą funkcjonować duże i BARDZO DUŻE zwierzęta o tlenowym metaboliźmie), jest również bardzo wysokie stężenie CO2, nie ułamek procenta jak u nas, ale np. 15-20%. Oczywiście kosztem azotu, którego musiałoby być tam znacznie mniej. Duże stężenie CO2 wyjaśniłoby silny efekt cieplarniany na księżycu otrzymującym od Alfa Centauri znacznie mniej ciepła niż Ziemia od Słońca – krążącym wszak wokół gazowego olbrzyma w stylu Jowisza

    Pojawiają się też opinie, że jest duże stężenie ksenonu, który oczywiście sam w sobie trujący nie jest. Alternatywne wyjaśnienia to występujące jako toksyczny dodatek do normalnej tlenowej atmosfery stężenia HCN, H2S czy NH3, ale wtedy nie wiem, czy wystarczyłyby te zwykłe gaz-maski, które w razie czego można sobie na kilka chwil zdjąć.

    ciekawa dyskusja na temat pandoriańskiej atmosfery jest tutaj:

    • Objawami zatrucia CO2 wdychanego w dużych stężeniach są m.in. przyspieszone oddychanie, skurcze mięśni, częstokurcz, wreszcie konwulsje. Nie bardzo pasuje to do tego, co jest przedstawione na filmie. Ale nawet przy stężeniu 15-20% śmierć nie nastąpi w ciągu kilku minut.

      Co do ognia — zgadzam się, zresztą zauważyłem, że drewno się nie tylko pali, ale pali się identycznym płomieniem jak na Ziemi.

      Jeśli chodzi o dodatki toksyczne. Wszystkie, które znam, albo nie powodują śmierci w ciągu kilku minut, albo są śmiertelne niebezpieczne nawet, jeśli ekspozycji ulega tylko skóra. Innymi słowy, albo pełen strój ABC, albo atmosfera nie jest trująca.

      Siarkowodór, chlor czy amoniak musiałyby być obecne w dużych stężeniach. Poza tym są niezwykle drażniące, więc o ekspozycji gołej skóry nie byłoby mowy. Poza tym wówczas atmosfera byłaby silnie żrąca, no i raczej ekosystemy nie przypominałyby ziemskich.

      Cyjanki i inne podobne związki wymagałyby stroju ABC i porządnego prysznica po powrocie do domu. Tym bardziej, jeśli mowa o cięższych substancjach (spory, substancje organiczne).

  8. poza tym egzopaki używane przez ludzi do oddychania opierały się o zwykłe maski z pochłaniaczem – nikt nie dźwigał tam na plecach aparatów tlenowych, butli itp. A więc atmosfera z pewnością zawiera tlen, którym ludzie w maskach oddychają – tyle, że zawiera również jakiś gaz trujący lub duszący, przed którymi mają chronić maski

    • Jak to, nikt nie nosił? Nosił jak najbardziej: tu na przykład. Na wszystkich zdjęciach, jakie widziałem, od masek odchodzą węże. Butle nie musiały być wielkie — przecież ludzie raczej nie oddalali się od swoich maszyn.

      Jakakolwiek silnie toksyczna substancja wymagałaby znacznie poważniejszych zabezpieczeń. Może niekoniecznie w warunkach awaryjnych, ale prawie na pewno w funkcjonowaniu na codzień.

      A jak wytłumaczyć efekt załamywania się promieni światła, gdy mieszają się atmosfery pandoriańska i ziemska? Wysokie stężenie CO2 raczej tego nie spowoduje.

  9. >>Nosił jak najbardziej: tu na przykład. Na wszystkich zdjęciach, jakie widziałem, od masek odchodzą węże

    czy ja wiem? Nie wygląda mi to na butle, raczej właśnie na jakiś zaawansowany pochłaniacz, patent, który ma odfiltrować syf od „oddychalnej” części atmosfery.

    tak na przykład sugeruje ta stronka:

    http://james-camerons-avatar.wikia.com/wiki/Exopack

    zgadzam się, że teorie nt. cyjanowodoru, chloru, amoniaku itp. nie tłumaczą sprawy – człowiekowi nie dałoby się tam łazić po powietrzu z gołą skórą. Jak z siarkowodorem – nie wiem. Może wystarczała by maska z pochłaniaczem, przynajmniej przy małych stężeniach

    „efekt załamywania się promieni światła” to efekt ignorancji reżysera i scenarzysty, nic poza tym :-)

    • tak na przykład sugeruje ta stronka:

      Nie wiem, co Ty widzisz na obrazku — ja widzę butlę :-)

      Jak z siarkowodorem – nie wiem.

      A ja wiem! Ja wiem! Jeśli atmosfera zawiera tlen, to nie zawiera siarkowodoru. Bo wiesz, siarkowodór jest silnym reduktorem. W atmosferze zawierającej tlen H2S jest gazem palnym.

      “efekt załamywania się promieni światła” to efekt ignorancji reżysera i scenarzysty, nic poza tym :-)

      No no no, tylko bez takich. Jakbyśmy chcieli wyjaśniać rzeczywistość Awatara przy pomocy takich tanich chwytów to byśmy powiedzieli, że to był genialny pomysł podkreślający różnice między atmosferami. No i w ogóle nie byłoby całej dyskusji. To nie sztuka!

  10. Trochę z opóźnieniem przeczytałem tę notkę, ale jest naprawdę dobra. Powinieneś z tego zrobić jakiś większy temat i opublikować.
    (znasz na przykład to? http://www.amazon.de/Gesch%C3%BCttelt-nicht-ger%C3%BChrt-James-Physik/dp/3492050824 )

    Mnie podpadło w Avatarze jeszcze coś innego:
    Z (normalnego) poruszania się ludzi wynika, że grawitacja Pandory jest podobna do ziemskiej. Wielkość fauny i flory i wzrost Na’vi świadczyły by jednak o mniejszej grawitacji. Na ziemi te wszystkie drzewa by się już dawno połamały a Na’vi potrzebowały by chyba układ krwionośny żyrafy. Duże latające stworzenia świadczą z kolei o większej grawitacji, albo przynajmniej o większej gęstości powietrza, gdyż inaczej poruszały by się raczej skokami.

    • Ha, nie znam, a wygląda ciekawie. Ze swojej strony mogę polecić książki kucharskie Hervé Thissa — nie dosyć, że pisze ciekawe rzeczy o chemii kulinarnej, to jeszcze przepisy świetne. Suflet według jego przepisu jeszcze nigdy nie zawiódł!

      Niestety, okazało się (jak wspominam powyżej), że pointa nie jest oryginalna — kto inny wcześniej wpadł na ten sam pomysł.

  11. Notkę przeczytałem już dawno, ale dopiero dzisiaj ze zrozumieniem – bo dopiero teraz obejrzałem Avatara. Po projekcji byłem przerażony, bo do tego filmu nie pasuje inna interpretacja od powyższej. (no, nie do końca – Avatar jest też mokrym snem wszelkiej maści konserwatystów; oto społeczeństwo trzymane twardo w ryzach przez intelektualnie dostępnych przodków, w którym każdy niedopasowany stolarz-wywrotowiec ma przewalone na wstępie)

    Mocno się tym zdegustowałem.
    A po projekcji tylko sobie powtarzałem słuszne słowa dr Augustine:
    „I say we take off and nuke the entire site from orbit. it’s the only way to be sure.”

Dodaj komentarz