tl;dr Mam déjà vu. Dwa lata temu GW opublikowała wywiad z jakąś panią, która zachwalała mięso. Wywiad był pełen przeinaczeń i nieścisłości, i obszernie go skomentowałem. Teraz trafił do mnie wywiad z dr. hab. Dariuszem Lisiakiem, który również zaleca jedzenie mięsa, i również szerzy nieprawdy i nieścisłości. Właśnie go czytam. Czytajcie go wraz ze mną.
Należy jednak pamiętać, że w tłuszczu są bardzo cenne składniki odżywcze. Po pierwsze cholesterol, który trafia do naszego organizmu z tłuszczem jest podstawą budowy hormonów steroidowych, takich jak estrogeny i testosteron. A brak cholesterolu tak samo jak jego nadmiar nie jest wskazany dla zdrowia.
Docent Lisiak najwyraźniej nie wie, że cholesterol potrafimy sobie sami syntetyzować. A potrafimy, ponieważ, o czym docent Lisiak chyba również nie wie, cholesterol nie jest tylko potrzebny do syntezy hormonów (do których nie potrzeba go bardzo dużo), ale przede wszystkim jest podstawowym składnikiem błony białkowo-lipidowej otaczającej każdą zwierzęcą komórkę. Bez umiejętności syntezy cholesterolu daleko byśmy nie zajechali. Więcej: cholesterol nie przenika przez barierę krew-mózg, w związku z czym 100% cholesterolu w mózgu jest wytwarzane przez nasze własne komórki (Porter & Herman 2011).
Seriously, brak cholesterolu to jest naprawdę ostatni powód jedzenia mięsa, jaki przychodzi mi do głowy. Jest parę takich rzeczy w mięsie, na które trzeba uważać, jeśli się produktów zwierzęcych nie je: witamina B12, żelazo, kwasy tłuszczowe z rodziny Omega-3 (ale źródłem tego ostatniego są głównie ryby, a nie wieprzowina). Ale na litość, nie cholesterol.
Chociaż istnieją uzasadnione wątpliwości co do tego, czy duża zawartość cholesterolu w pożywieniu rzeczywiście jest tak szkodliwa, jak się powszechnie uważa, to z całą pewnością nie można twierdzić, że weganom go brakuje.
Po drugie udowodniono, że ludzie, którzy nie jedzą mięsa, znacznie częściej chorują na depresję – wegetarianie dwa razy częściej niż mięsożercy, a weganie nawet pięciokrotnie częściej.
Znaczy, taka generalna uwaga. Jak ktoś pisze „udowodniono” w kontekście nauk przyrodniczych, to to już samo z siebie to jest red flag.
Chwali się, że prowadząca wywiad dziennikarka spytała o źródła. Niestety, nie sprawdziła, czy docent Lisiak te źródła przeczytał ze zrozumieniem. Bo najwyraźniej nie.
O tym związku między wegetarianizmem / weganizmem a zdrowiem psychicznym to w ogóle jest cała historia. Ostatnio był np. artykuł w Rzepie, który skomentował nieoceniony Damian Parol. Zatrzymajmy się na chwilę nad cytowanymi artykułami.
W „Nutrients” z 2018 roku przedstawiono wyniki badań, z których wynika, że objawy depresji związane są z wykluczeniem z diety jakiejkolwiek grupy żywności, w tym pochodzenia zwierzęcego. Udowodniono, że wegetarianie wykazują wyższe wskaźniki rozpowszechniania zaburzeń depresyjnych, lękowych i pod postacią somatyczną.
Chodzi o artykuł Matta et al. (2018). Zacznijmy od tego, że w tym badaniu w ogóle nie brano pod uwagę poważnej depresji1. Po drugie, chociaż znaleziono korelację między dietą wegańską i wegetariańską a różnymi objawami depresji, to, jak piszą autorzy, wytłumaczenie, że chodzi o brak substancji odżywczych nie pasuje do wyników2. Autorzy dochodzą do wniosku, że najlepszym wytłumaczeniem jest związek odwrotny: to zmiana nawyków żywieniowych jest efektem depresji, a nie odwrotnie3. Nb w kohorcie Adwentystów Dnia Siódmego przejście na wegetarianizm wiązało się z lepszym zdrowiem psychicznym.
Przy okazji cytują też niemieckie badania (Michalak et al. 2012), w których dokładnie to wyszło: przejście na wegetarianizm / weganizm następowało po pierwszych objawach depresji.
Również drugi artykuł, na który powołuje się docent Lisiak (Kohl et al. 2023), dochodzi do podobnych wniosków: niedobór substancji odżywczych nie jest wytłumaczeniem obserwowanego związku4. Wystarczyło przeczytać abstrakt!
– A co z rakotwórczością czerwonego mięsa? To chyba bezsporny związek?
– Najnowsze badania weryfikują wiele obowiązujących od lat opinii na ten temat. W 2022 w „Nature Medicine” napisano, że są tylko słabe dowody na związek między spożyciem nieprzetworzonego czerwonego mięsa a rakiem jelita grubego, rakiem piersi, cukrzycą typu 2 i chorobą niedokrwienną serca. Co więcej, nie znaleziono dowodów na związek tego spożycia z
udarem niedokrwiennym i udarem krwotocznym.
Weryfikują? Seriously? Nowe badania? Wystarczy zajrzeć do wstępu artykułu. To w ogóle nie były nowe badania, tylko nowa meta-analiza, tzn. zestawienie wyników wielu wcześniejszych badań.
Po drugie, mimo że związek między jedzeniem czerwonego mięsa a różnymi chorobami wyszedł słaby, to jeszcze nie znaczy, że go nie ma (autorzy badań z 2022 też tego nie twierdzą!). Więcej: Lescinsky et al. (2022) policzyli też, przy jakiej konsumpcji mięsa ryzyko zachorowania jest najmniejsze. Wyszło… 0 g / dzień (z 95% przedziałem ufności 0-200g). Jak piszą autorzy i autorki, „brak konsumpcji czerwonego mięsa minimalizuje ryzyko dla zdrowia”.
I dlatego redakcja Nature Medicine w komentarzu do pracy z 2022 pisze
Obserwacje są w ogólności zgodne z narodowymi wskazówkami żywieniowymi, takimi jak przewodnik Eatwell w UK, zalecającymi ograniczenie spożycia czerwonego mięsa i zwiększenie spożycia warzyw5.
Dodatkowo, autorzy pracy z Nature Med. zastosowali nową metodę metaanalizy („burden of proof”), która jest bardzo konserwatywna. Nie wchodząc w spór między naukowcami (można sobie więcej na ten temat przeczytać tutaj6), oznacza to, że nawet bardzo zachowawcza analiza znalazła wyraźny i istotny (choć słaby) związek między konsumpcją czerwonego mięsa a różnymi paskudnymi chorobami. A jednocześnie ta sama metoda analizy znalazła silniejszy związek między większym spożyciem warzyw a efektem ochrony przed różnymi schorzeniami, w tym udaru niedokrwiennego i raka przełyku (Stanaway et al. 2022).
Ale problem jest w konsumpcji przetworzonego czerwonego mięsa. Póki co, najnowsza literatura tylko je potwierdza (np. Farvid et al. 2021).
Dodam jeszcze, że o ile powyższe to są badania asocjacyjne (korelacyjne), to w prawdziwych, zrandomizowanych testach klinicznych z celową interwencją obserwuje się szereg pozytywnych efektów zdrowotnych diet wegańskich i wegetariańskich (Craig et al. 2021).
Dobra, wróćmy do wywiadu i docenta Lisiaka.
– Badania zlecone przez producentów trzody? Mamy im ufać? Są chyba raczej zainteresowani wzrostem spożycia wieprzowiny, a nie ostrzeganiem przed nią.
– Badania robił instytut, ale rzeczywiście zostały zlecone przez Polsus. No cóż, ja mogę tylko powiedzieć, że rzetelnie zbadaliśmy mięsność świń i opublikowaliśmy wyniki.
Tak to tu zostawię.
Czego jeszcze broni pan w wieprzowinie?
– Ma żelazo hemowe, a więc łatwo przyswajalne przez organizm człowieka. I tego żelaza jest w wieprzowinie więcej niż w każdym innym rodzaju mięsa. (…) Kiedyś jako źródło żelaza polecano szpinak, dziś wiemy, że nie da się go porównać z mięsem. Szpinak ma żelaza nawet mniej niż szczypiorek. (…) [W] naszych badaniach zawartość żelaza w karkówce przekraczała 6,3 mg [na 100g].
To prawda, że ogólnie żelazo niehemowe jest trudniej przyswajalne przez organizm człowieka. Ale docent Lisiak anegdotami o szpinaku płynnie przechodzi nad wysoką zawartością żelaza w wielu innych roślinach, np. soi. Tofu zawiera ok. 5 mg żelaza w 100 g, co więcej – mimo, że jest to żelazo niehemowe, to okazuje się, że jest bardzo dobrze przyswajalne (Lönnerdal et al. 2009).
W dodatku – nadmiar żelaza też jest szkodliwy! Konsumpcja żelaza hemowego jest związana z wyższym ryzykiem zachorowania na szereg chorób, w tym raka odbytu i cukrzycy (Craig et al. 2021), prawdopodobnie dlatego, że żelazo jest pro-oksydantem.
Generalnie mięso jest bogate w aminokwasy niezbędne dla naszego organizmu, których sami nie potrafimy wytwarzać, w witaminy, zwłaszcza grupy B (B6, B12) oraz PP, A i D.
Aminokwasy nie są problemem dla wegan jedzących fasolę (w tym soję), orzechy i zboże. Witamina B12, o czym już wielokrotnie pisałem, rzeczywiście jest konieczna do dobrego funkcjonowania organizmu, jej braki mogą powodować silne zaburzenia, i nie znajdziemy jej w roślinach. Ale na litość, nie trzeba w tym celu jeść wieprzowiny – jest w rybach, nabiale, jajkach. Wegetarianom jedzącym regularnie produkty zwierzęce brak B12 raczej nie grozi. A weganom? Cóż, okazuje się, że weganie umieją czytać i biorą suplementy, więc w badaniach porównujących dietę wegan i nie-wegan okazuje się, że weganie wcale nie cierpią na niedobór witaminy B12 (Weikert et al. 2022).
Witamina B6 jest zaś w dużych ilościach w ziemniakach i owocach; ziemniaki zawierają jej tyle, co wieprzowina. Niacyna (witamina PP) w wielu pokarmach roślinnych, np. fistaszkach, awokado, wytworach z razowej mąki, grzybach. Witaminy A są w mnóstwie warzyw (np. marchewkach).
Jeśli chodzi o witaminę D, to tu akurat pan docent Lisiak przydzwonił główką w barierkę. Czerwone mięso jest bowiem ogólnie ubogim źródłem tej witaminy; najlepsze źródła to mięso tłustych ryb. Mleko albo niby-mleko z soi czy owsa z dodatkiem witaminy D zawiera jej o dwa rzędy wielkości więcej niż np. wołowina.
Oczywiście, witaminę D potrafimy sami syntetyzować, ale suplementacja witaminą D jest akurat ważna nie tylko dla wegan – na deficyt witaminy D cierpi również znaczna część mięsożerców (między 13 a 40% Europejczyków, zależy jak liczyć; Cashman et al. 2016).
Nie mogę ukryć, że nie jestem w tym sporze bezstronny. Mam poważne zastrzeżenia co do hodowli (a co za tym idzie, jedzenia) świń i krów. Kiedyś napiszę o tym notkę. A póki co: jeśli nie jesz mięsa albo w ogóle jesteś weganką czy weganinem, i wystraszył Cię wywiad z docentem Lisieckim, to polecam artykuł Davida Rogersona (2017), zawierający bardziej rzeczowe uwagi i rekomendacje (głównie dla sportowców) i wspomniany powyżej artykuł Craiga et al. (2021).
Literatura:
- Porter, Forbes D., and Gail E. Herman. „Malformation syndromes caused by disorders of cholesterol synthesis.” Journal of lipid research 52.1 (2011): 6-34.
-
Matta, Joane, et al. „Depressive symptoms and vegetarian diets: results from the constances cohort.” Nutrients 10.11 (2018): 1695.
-
Michalak, Johannes, Xiao Chi Zhang, and Frank Jacobi. „Vegetarian diet and mental disorders: results from a representative community survey.” International Journal of Behavioral Nutrition and Physical Activity 9.1 (2012): 1-10.
-
Kohl, Ingrid S., et al. „Association between meatless diet and depressive episodes: A cross-sectional analysis of baseline data from the longitudinal study of adult health (ELSA-Brasil).” Journal of Affective Disorders 320 (2023): 48-56.
-
Lescinsky, Haley, et al. „Health effects associated with consumption of unprocessed red meat: a Burden of Proof study.” Nature Medicine 28.10 (2022): 2075-2082.
-
Stanaway, Jeffrey D., et al. „Health effects associated with vegetable consumption: a Burden of Proof study.” Nature Medicine 28.10 (2022): 2066-2074.
-
Farvid, Maryam S., et al. „Consumption of red meat and processed meat and cancer incidence: a systematic review and meta-analysis of prospective studies.” European journal of epidemiology 36 (2021): 937-951.
-
Craig, Winston J., et al. „The safe and effective use of plant-based diets with guidelines for health professionals.” Nutrients 13.11 (2021): 4144.
-
Lönnerdal, Bo. „Soybean ferritin: implications for iron status of vegetarians.” The American journal of clinical nutrition 89.5 (2009): 1680S-1685S.
-
Weikert, Cornelia, et al. „Vitamin and mineral status in a vegan diet.” Deutsches Ärzteblatt International 117.35-36 (2020): 575.
-
Cashman, Kevin D., et al. „Vitamin D deficiency in Europe: pandemic?.” The American journal of clinical nutrition 103.4 (2016): 1033-1044.
-
Rogerson, David. „Vegan diets: practical advice for athletes and exercisers.” Journal of the International Society of Sports Nutrition 14.1 (2017): 36.
-
„Major depression was not assessed in the present study.” ↩
- „Several other results from the present study are not consistent with the hypothesis of nutrients deficiency as a potential mediator between vegetarian diets and depressive symptoms.” ↩
- „Although we cannot rule out the mediating role of other potential nutrient deficiencies such as vitamin D [23], reverse causality must also be considered.” ↩
- „Depressive episodes are more prevalent in individuals who do not eat meat, independently of socioeconomic and lifestyle factors. Nutrient deficiencies do not explain this association.” ↩
- „The findings are broadly in support of national dietary guidelines, such as the Eatwell guide in the UK, to limit red meat and increase vegetable intake.” Komentarz ↩
- Krótko: w wynikach podsumowanych przez Lescinsky et al. 2022 istnieje bardzo wysoka zmienność, co w tej konkretnej metodzie analizy bardzo osłabia końcowe wnioski. Ale głównym wnioskiem autorów i tak było „potrzeba więcej badań”. ↩
Dzięki!
Skoro weganie muszą jednak brać suplementy, oraz pamiętać o jedzeniu soi czy orzechów – jakieś utrudnienie to jednak jest. Może niewielkie, ale pytanie, czy warto brać sobie kolejny problem na głowę.
Pozdrawiam.
Mam w draftach notkę pod roboczym tytułem „czy mięsożercy żyją zdrowiej”. Tak w skrócie – zarówno dieta wegetariańska jak i wegańska przynosi korzyści które wychodzą w badaniach kohortowych. Nie chcę jednak teraz w ten temat wchodzić, bo jeszcze zbieram literaturę.
Poza tym są jeszcze dwie sprawy ortogonalne do naszego zdrowia czy uciążliwości z braniem suplementów, czyli kwestia dręczenia zwierząt, zwanego dla niepoznaki chowem masowym, oraz zupełnie odjechanego obciążenia dla środowiska.
Byłoby z mojej strony hipokryzją zachęcać kogoś do weganizmu, bo sam czasem jem ryby i nabiał. Moje wnioski z tego wszystkiego brzmią: jeść *mniej* mięsa.
A co z badaniami na stronie np Braci Rodzeń czy M Ostręgi wskazujące,że ludzie na carni czy keto łagodza lub leczą się z autoimmunologicznych przypadłości? Zresztą wiem,że nutrigenomika i -genetyka mogą zamieszać bo pewnie inaczej są przystosowani ludzie na Poludniu od tych z Północy czy zupełnie plemiona w dziczy. Czemu nie wsłuchać się we własny organizm i poeksperymentować. Sprawdzałam na 2 bliskich osobach – zakupione sensory FGM Freestyle libre i wszystko ładnie widać gdy ktoś chce oszukac ,że czegos nie pożarł ( szczególnie dziadek nie chcący słuchać młodego, co on może wiedzieć). Jedna os po keto grypie , dalej trzymała się wytycznych i zjechała 20kg, wczesniej będąc flexi, a tyjąc po owocach i wyraznie zczęła czuć kiedy za mało tłusto a kiedy za dużo cukrów i pik niespokojny. U dziadka – borelioza i cukrzyca od 20 lat, jak po ugorze ale w 1,5msc przestała mu skakac insulina, powoli zeszlismy z sioforem a lekarz nie dowierzał wynikom badań bo to nie mozliwe, juz nie jest wg norm chory, miazdzycy tez juz nie ma.
Zresztą pracując w de przekonałam sie ile syfu naukowego gdy nawet nie czytając środka, samemu nie biorąc kalkulatora i wierząc w cyferki z abstraktu i we wnioskach ( jak moje pisanie sprawka z mecha gdzie prowadzący nie zgadzał się,że rozregulowane maszyny są i pomiary były od poczatku złe ale niee – grupa oddając za pierwszym razem miała pałę a za drugim każdy po swojemu przekłamał byleby wykres przypominał choć trochę podręcznikowy i co bez mrugnięcia okiem przyjęte), zero sceptycyzmu, wkute na pamiec procedury a nie mechanizm za tym stojący czy antagonistyczne leki i zdziwienie gdy ktoś im zwróci uwagę.
Dodam tylko, że obie te rozmowy, które Gospodarz punktuje przeprowadziła red. Naszkowska. Tutaj rozmowa z nią podcaście OKO Press: https://oko.press/czy-nalezy-opodatkowac-mieso-powinnismy-placic-wiecej-argumenty-za-i-przeciw-oko-do-sluchania
Ciekawsze kwiatki:
– emisje z hodowli bydła są nieznaczące
– rezygnacja z mięsa to heroizm (cała rozmowa w duchu, że odzwierzęce źródła białka są nam niezbędne)