Cytat na dziś: nagła śmierć i pogotowie

Żeby przywrócić oznaki życia, studenci cztery razy musieli użyć defibrylatora. Wszystko działo się na oczach pasażerów tramwaju. Gdy przyjechała karetka, wysiadł z niej lekarz i… – Zaczął obrzucać tych młodych ludzi wyzwiskami, twierdził, że mogli tę kobietę zabić – relacjonował „Gazecie” oburzony zachowaniem lekarza świadek zdarzenia.

ResearchBlogging.org

Nagłe zatrzymanie krążenia (sudden cardiac arrest, SCA) występuje w ciągu roku u jednej do dziesięciu osób na tysiąc (Holmberg et al. 1999) i w przeważającej części przypadków kończy się śmiercią. Ponad połowa przypadków dotyczy ludzi, którzy nie mieli zdiagnozowanej choroby układu wieńcowego (Gorgeis et al. 2003). SCA dotyczy także ludzi młodych i dzieci, a nie tylko starców z chorobami krążenia.

Szanse na przeżycie SCA są niewielkie, coś jak jeden do dwudziestu (Nichol et al. 1999). Jeśli jednak SCA wywołane zostało migotaniem komór (jak to jest w większości wypadków), można uratować życie natychmiastową defibrylacją. Natychmiastową, bo z każdą minutą szanse na przeżycie maleją wykładniczo: jeśli defibrylacja zostanie przeprowadzona natychmiast, szanse przeżycia wynoszą 50%; po dwudziestu minutach w praktyce maleją do zera (Holmberg et al. 1999). Po paru minutach (4-6) bez krążenia mózg zaczyna obumierać. Natychmiastowa reanimacja może mniej więcej dwukrotnie (z kilku na kilkanaście procent) zwiększyć szanse na przeżycie, ale użycie defibrylatora jest nieporównywanie bardziej skuteczne.

Szanse, że lekarz z defibrylatorem dotrą w ciągu pierwszych minut są jednak bardzo małe. Dlatego wymyślono automatyczne defibrylatory (AED), które podobnie jak apteczki czy gaśnice powinny być łatwo dostępne i proste w obsłudze — także dla osób, które nie są lekarzami.

Taki w pełni automatyczny AED wygląda tak:

…i może go obsługiwać w zasadzie każdy.

Większość SCA wiąże się z częstokurczem komorowym (VT albo V-tach, ventricular tachycardia) lub migotaniem komór (VF lub V-fib, ventricular fibrillation). To jest zaburzenie „układu elektronicznego” sterującego pracą mięśna sercowego. Żeby serce mogło znów działać normalnie, trzeba wcisnąć reset. Niestety, inaczej niż Buzz Lightyear, ludzie nie mają guziczka: w tym celu używa się defibrylatora (tak jak na filmach).

Automatyczny defibrylator zazwyczaj wszystko robi sam. Po pierwsze, mówi co ma robić — zupełnie dosłownie wydaje głosowe instrukcje („teraz przyklej elektrody…”). Po drugie, wykonuje EKG i na jego podstawie podejmuje decyzję, czy pacjent ma prawidłowe tętno, a jeśli nie, to czy chodzi o taki rodzaj zaburzenia (jak np. VF), na które może poradzić defibrylacja. Defibrylacja jest przeprowadzana tylko jeśli jest konieczna — nie ma obawy, że porazi się prądem kogoś, kto po prostu zemdlał i ma słaby puls. W zasadzie obsługujący urządzenie nie ma nic do roboty poza przyklejeniem elektrod i wciśnięciem guzika (albo nawet i to nie). Po udanej defibrylacji, aparat dalej kieruje akcją reanimacyjną („naciskaj, naciskaj, naciskaj”).

Powszechne zamontowanie łatwo dostępnych automatycznych defibrylatorów zmniejsza śmiertelność w wyniku nagłej śmierci; wprowadzenie do użytku zaledwie 39 automatycznych defibrylatorów w Piacenza we Włoszech zaowocowało trzykrotnym zwiększeniem przeżywalności (Capucci et al. 2002).

Ale problemem z AED jest nie tylko ich dostępność — ale także samo to, żeby znalazła się osoba gotowa takiego defibrylatora użyć. Pamiętacie przypadek Marty? Nawet sztucznego oddychania nie miał kto zrobić. Możecie więc teraz w pełni docenić bucerkę lekarza, który nakrzyczał na studentów.

Lepiej zapamiętać: AED może użyć każdy. Przy pomocy AED nie zrobi się nikomu krzywdy, ale można uratować komuś życie.

Literatura

Nichol G, Stiell IG, Laupacis A, Pham B, De Maio VJ, & Wells GA (1999). A cumulative meta-analysis of the effectiveness of defibrillator-capable emergency medical services for victims of out-of-hospital cardiac arrest. Annals of emergency medicine, 34 (4 Pt 1), 517-25 PMID: 10499952

Holmberg M, Holmberg S, & Herlitz J (1999). The problem of out-of-hospital cardiac-arrest prevalence of sudden death in Europe today. The American journal of cardiology, 83 (5B) PMID: 10089847

Priori SG, Bossaert LL, Chamberlain DA, Napolitano C, Arntz HR, Koster RW, Monsieurs KG, Capucci A, & Wellens HH (2004). Policy statement: ESC-ERC recommendations for the use of automated external defibrillators (AEDs) in Europe. Resuscitation, 60 (3), 245-52 PMID: 15050755

Gorgels AP, Gijsbers C, de Vreede-Swagemakers J, Lousberg A, & Wellens HJ (2003). Out-of-hospital cardiac arrest–the relevance of heart failure. The Maastricht Circulatory Arrest Registry. European heart journal, 24 (13), 1204-9 PMID: 12831814

Capucci A, Aschieri D, Piepoli MF, Bardy GH, Iconomu E, & Arvedi M (2002). Tripling survival from sudden cardiac arrest via early defibrillation without traditional education in cardiopulmonary resuscitation. Circulation, 106 (9), 1065-70 PMID: 12196330

19 myśli nt. „Cytat na dziś: nagła śmierć i pogotowie

  1. Właśnie pięć minut temu czytałem ten tekst na gazecie i aż się we mnie zagotowało. Powinni konowałowi zaaplikować conajmniej naganę, o ile nie kopniaka w rzyć na do widzenia.

  2. Dorzucę swój kamyczek, bo trochę poguglałam: jedynym miastem w Polsce i jednym z nielicznych w Europie, które wprowadziło kompletny program wczesnej defibrylacji (= odpowiednia liczba dostępnych defibrylatorów + szkolenia) jest… Trzebinia. W Krakowie wystartował program „Impuls życia”, bardzo ładnie wystartował, powiesili 24 defibrylatory i przeszkolili ponad 2 tys. (!) osób – ale zmieniła się ekipa i, z tego co wiem, wszystko szlag trafił, bo w nowym budżecie nie znalazły się pieniądze na kontynuację. Tymczasem te maszynki mogą naprawdę się przydać (vide opisana sytuacja). Nie udało mi się znaleźć żadnej literatury na ten temat, ale tak na nosa wydaje mi się, że koszty leczenia/rehabilitacji osoby po SCA są nieporównanie wyższe niż 2 tys. euro (tyle kosztuje jedna Naprawdę Wypasiona Maszyna).

  3. Odnośnie konfliktów lekarzy z defibtylatorami i techniką podam przykład odmienny – w Olsztynie pracowała w Pogotowiu osoba waląca prądem z defibrylatora kogo popadnie,bez wskazań, mimo protestów pozostałego personelu.
    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Lekarz-uzyl-defibrylatora-bez-potrzeby-pacjent-zmarl,wid,12865310,wiadomosc.html

    Ale zdecydowałem się trochę popienić z innego powodu. January zauważył, iż podstawowym problemem związanym z automatycznymi defibrylatorami jest brak ich użycia. Zainstalowanie tego urządzenia nawet na każdej ulicy nic nie pomoże, jeżeli braknie chętnych do ich „wypróbowania”a. Jest to szczególny rozdział ogólnego zjawiska, jakim jest brak chęci udzielenia pierwszej pomocy. Pracowałem kilka lat w karetce reanimacyjnej – przypominam sobie bodajże tylko jeden przypadek prawidłowo prowadzonego masażu serca przez nie-medyka. W większości przypadków rola osób postronnych ograniczała się do tworzenia tłumu gapiów, ew. próby posadzenia delikwenta w pozycji siedzącej i wlania mu do ust wody. Ten rodzaj pomocy u osoby głęboko nieprzytomnej, o ile jeszcze delikwent dycha, skutecznie zaburza drożność dróg oddechowych.

    W Polsce w wielu przypadkach kursy udzielania pierwszej pomocy są obowiązkowe. Są zajęcia w szkołach, w wojsku (duża cześć naszego społeczeństwa przeszła szkolenie wojskowe) i przede wszystkim w trakcie szkolenia na Prawo Jazdy. Można zaryzykować twierdzenie, iż umiejętność udzielenia pomocy doraźnej powinna mieć ponad połowa społeczeństwa.Pojawia się zatem pytanie – skąd taka wstrzemięźliwość i brak zainteresowania sprawami pierwszej pomocy?

    Tutaj warto powrócić do poprzedniej dyskusji o bucerce i jej głównym bohaterze – koledze Kravietz`u. W swoim blogu wiele pisze o złych praktykach działania instytucji publicznych w Polsce, rozmytych celach ich istnienia, fasadowości efektów. Mam wrażenie, iż kompletna porażka edukacji „doraźnopomocowej” jest zjawiskiem właśnie z tej parafii. Owa edukacja ma charakter wybitnie fasadowy, bez wiary w celowość działania. Nie podejmuje się nawet próby odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało.

    • w Olsztynie pracowała w Pogotowiu osoba waląca prądem z defibrylatora kogo popadnie,bez wskazań, mimo protestów pozostałego personelu.

      Ale chyba nie z AED? Może lepiej konsekwentnie rozróżniać AED i „zwykłe”, nieautomatyczne defibrylatory (którymi łatwo kogoś zabić). Częściowo celem tej notki było wyjaśnienie, że AED są bezpieczne. Czy zgodzisz się, że bezpieczniej jest uruchomić AED (który sprawdzi, czy chory ma puls) niż nie podłączyć i ryzkować, że ma się do czynienia z SCA?

      (Są też AED z trybem „ręcznym”, ale te są przeznaczone tylko dla lekarzy i nie będą wisiały w miejscach publicznych.)

      próby posadzenia delikwenta w pozycji siedzącej i wlania mu do ust wody

      Tak, to jest słodkie. Człowiek, który leży nieruchomo na ziemi, budzi w nas strach, chcemy go posadzić, żeby to zmienić. A w ten sposób możemy go zabić.

      Pojawia się zatem pytanie – skąd taka wstrzemięźliwość i brak zainteresowania sprawami pierwszej pomocy?

      No kurde nie wiem.

      Opowiem taką wstydliwą historię.

      Jechałem na rowerze do pracy, w zimie, około piątej czy szóstej rano. W pewnym momencie zobaczyłem, jak się poimprezowo napierdala czterech gości; zatrzymałem się, obok zatrzymała się też jakaś dziewczyna na rowerze. Jeden z gości dość mocno tłukł drugiego, tamten leżał nieruchomo. Nie wiedziałem, co robić; wrong, wiedziałem, ale — bałem się? zastanawiałem, czy najpierw dzownić na policję, czy najpierw tam biec? — i w tym momencie podjechał do mnie policjant na rowerze (this being Germany), krzyknął: co stoisz kurwa, chodź tam! — i obaj podbiegliśmy rozdzielać bijących, za chwilę przyjechał radiowóz itd.

      Co by było, gdyby nie pojawił się policjant? Ile bym się stał i gapił? Ze strachu, z niepewności? A niby wiedziałem, co trzeba zrobić, nie? Ten, co leżał, żył, ale niezgorzej oberwał.

      • Co by było, gdyby nie pojawił się policjant? Ile bym się stał i gapił? Ze strachu, z niepewności? A niby wiedziałem, co trzeba zrobić, nie? Ten, co leżał, żył, ale niezgorzej oberwał.

        Bo to albo działa jako odruch, albo całkiem zapomnij. U mnie działa to jako odruch. W większości przypadków albo się zbłaźniłem, albo spotkałem z agresją i/lub niewdzięcznością, albo też zrobiłem z siebie idiotę.
        Co najprawdopodobniej nie przeszkodzi mi przy najbliższej okazji znów uaktywnić ten gdzieś głęboko siedzący program. Przypuszczam, że wynika to z zawirowań wczesnej socjalizacji. Chociaż z drugiej strony, moi rodzice byli podobni, więc może to nabyte?

  4. „AED (który sprawdzi, czy chory ma puls)”

    Nie całkiem, a właściwie nie tylko – tyle to Ty też możesz sprawdzić. AED robi pełne EKG (niektóre mają monitor i pokazują, niektóre nie, ale wszystkie zapisują cały przebieg akcji i można te dane z nich łatwo wyjąć) i rozpoznaje nie tylko sam fakt SCA, ale też i rodzaj. Więcej: taki AED potrafi rozpoznać rozrusznik serca i dostosować się do niego. Co bardziej zaawansowane maszyny mierzą nawet masę delikwenta i dopasowują ilość energii. Jeżeli pacjent nie kwalifikuje się do defibrylacji, AED nie puści prądu. Tym urządzeniem można oczywiście zrobić komuś krzywdę – jeśli zdejmiesz je ze ściany i walniesz gościa w łeb. Inaczej nie :)

    Rozróżnianie na defibrylatory i AED jest rzeczywiście kluczowe.

  5. Rozróżnianie na defibrylatory i AED jest rzeczywiście kluczowe.

    Niestety w artykule to rozróżnienie zostało opisane bardzo słabo. Wielkimi wołami powinni to napisać.

    Co by było, gdyby nie pojawił się policjant? Ile bym się stał i gapił?
    Przykład jak z podręczika psychologii dla pierwszego roku :-). Dlatego zawsze piszą (w takich podręcznikach), że jeśli np. udzielasz komuś pomocy i potrzebujesz dodatkowej ręki, to nie wołasz do tłumu gapiów „niech ktoś potrzyma tę urwaną nogę” tylko pokazujesz na kogoś palcem i mówisz „TY chodź tu i trzymaj”

  6. Częściowo celem tej notki było wyjaśnienie, że AED są bezpieczne. Czy zgodzisz się, że bezpieczniej jest uruchomić AED (który sprawdzi, czy chory ma puls) niż nie podłączyć i ryzkować, że ma się do czynienia z SCA?

    Myślę, że „misja” notki – przekonanie wszystkich, że AED są całkiem bezpieczne – została wypełniona w 100% i absolutnie nie fasadowo. Mało tego – powinno się zachęcać do użycia AED u wszystkich osób z nagłą utratą przytomności, w końcu ich celem nie jest dekoracja ścian. delikwenta. Zasadniczo powinno się podłączyć AED u osób, u których stwierdzamy, iż z pulsem jest „coś nie tak”. Rzecz w tym, iż w ferworze akcji łatwo pomylić swój puls z badanym, zatem jak jest w pobliżu coś takiego, to lepiej podłączyć.

  7. „W Polsce w wielu przypadkach kursy udzielania pierwszej pomocy są obowiązkowe. Są zajęcia w szkołach, w wojsku (duża cześć naszego społeczeństwa przeszła szkolenie wojskowe) i przede wszystkim w trakcie szkolenia na Prawo Jazdy. Można zaryzykować twierdzenie, iż umiejętność udzielenia pomocy doraźnej powinna mieć ponad połowa społeczeństwa.Pojawia się zatem pytanie – skąd taka wstrzemięźliwość i brak zainteresowania sprawami pierwszej pomocy?”

    Bo nikt z tych szkoleń nie pamieta? serio, miałem ich z dzieisieć i nic za nic bym nie potrafił pomóc. Jedyna rzecz, jaką zapamiętałem, to TRZEBA TO ZROBIĆ DOBRZE, INACZEJ MOŻNA ZEPSUĆ. Nie tak, a tak, nie takie uciski i nie tam, tylko taki i tu, nie przekręcać a wsadzać, nie wsadzać, a przekręcić. Człowiek (ja) pamięta z tego lekki zarys, żadnych szczegółów, jedyne co ma pewne w głowie, to NIE RUSZ, ZEPSUJESZ, to co ma robić.

    • Dokładnie! Bardzo popieram!

      Ja też miałem takich szkoleń kilka i pamiętam z nich właśnie tyle, że uciski na klatkę piersiową są ważne, ale tylko jeśli są właściwie wykonane, przy czym na właściwe wykonanie poświęca się mało czasu i raczej się je demonstruje, niż uczy wykonać, bo jest tylko jeden instruktor, jeden manekin i 35 osób szkolonych. Tym powinni się zająć przede wszystkim, żeby był jakiś program naprawdę porządnych szkoleń. I nie dla chętnych, którzy się zgłoszą, tylko np. w ramach bhp w pracy czy szkole, ale właśnie w grupach 5 osobowych, z manekinami i z poświęceniem czasu (a to wszystko za drogie, więc w sumie po co…).

  8. Pingback: Odstraszanie samarytan « Miski do mleka

  9. Oj sporo jest nonsensów z AED i polskimi realiami… anestezjologowie z jednej z UM zrobili wywiad, jaka jest dostępność AED tam gdzie są obecne i się załamili. Na stacji PKP AED było, owszem, ale… pod kluczem i inspektorom panie z obsługi stacji nie umiały powiedzieć gdzie jest klucz… podobnie było w jednym z kin, tylko że tam a[arat był schowany gdzieś do szafy i wszyscy o nim zapomnieli, wiedział tylko jakiś tam zarządca, do którego dodzwonono się po 2 kwadransach… ;/
    Prawda jest taka, że w PL albo ukradną, albo zniszczą, dlatego ktoś musi pilnować. A że ktoś pilnuje tak jak pilnuje… no to mamy efekty.

    • @ Em:
      Niekoniecznie. Kiedy ostatnio po dłuższej nieobecności przyjechałam do Krakowa, byłam zdumiona, jak dużo AED wisi „na mieście”. Bynajmniej nie schowanych w szafie i zapomnianych. A to, że ukradną czy zniszczą, to wcale nie jest polska domena i logiczne, że maszyny są chronione. W Niemczech też są, a i absurdy się zdarzają. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest szafka z alarmem, która po otwarciu a) zaczyna potwornie wyć, b) łączy się automatycznie ze 112 i melduje, że ktoś ją ruszał.

  10. Update: W metrze nie do końca wiadomo, gdzie są AED (w Centrum chyba nawet na peronie, kiedyś były przynajmniej), ale za to w wagonikach co jakiś czas leci instruktaż pierwszej pomocy przy zastosowaniu AED. Fajnie, bo przynajmniej można dowiedzieć się, gdzie nakleić elektrody i jakby co, nie trzeba będzie tego w instrukcji szukać. Pytanie tylko, czy na innych stacjach zdążą przynieść AED, o ile w ogóle ktoś na stacji wie, gdzie jest to urządzenie.

  11. Pingback: Medycyna energetyczna, wibracje, rezonans, hologramy – znane i nieznane formy energii w żywym organizmie « Globalny Śmietnik

  12. Dobrze że coraz więcej pisze się w internecie o skutkach działania defibrylatorów. Miejmy nadzieje że przez to zwiększy się świadomość ludzi i więcej pojawi się tych urządzeń w dużych skupiskach ludzkich

Dodaj komentarz