Mizofonia

Oryginał tutaj

Czy odgłosy wydawane przez jedzących są dla Was okropne? Czy to całe ciamkanie, mlaskanie, chrupanie i chrumkanie wywołują w Was niechęć pomieszaną z obrzydzeniem, agresją i odpowiedzią typu fight or flight? Welcome to the club. Są nas miliony.


Z zasady unikam mieszania naukowego popularyzatorstwa z tematami, które mnie osobiście dotyczą, bo to często się niefajnie kończy. Bardzo ciężko spojrzeć na coś z innej perspektywy, jeśli ma się wobec tego silne osobiste uczucia; to może się skończyć puszczeniem poręczy i odjechaniem peronu (przykładów chyba nie muszę podawać).

Ale teraz zrobię wyjątek.


Co to jest mizofonia? Ogólnie rzecz biorąc są to silne reakcje na pewne dźwięki. Bardzo często (również w moim przypadku) chodzi o dźwięki związane z jedzeniem, wszystkie te odgłosy paszczą wydawane przez jedzącą osobę. Szczególnie problematyczne są odgłosy chrupania (chipsy, jabłka), mlaskania oraz taki specyficzny przytłumiony chrupiący głos gdy ktoś je z zamkniętymi ustami. To są dźwięki, które słyszę wyraźnie nawet w głośnym otoczeniu i od których potrafię się obudzić (nie słyszę budzika, ale usłyszę, jeśli ktoś obok mnie je kanapkę).

Reakcje na takie dźwięki nie przypominają zwykłego podrażnienia hałasem albo reakcji na dźwięki typu „paznokcie po tablicy”. To jest mieszanka obrzydzenia, irytacji i agresji ocierającej się o nienawiść. Wywołuje to we mnie i innych mizofoni(cz)kach odpowiedź typu „fight or flight”, tzn. albo chęć ucieczki w panice, albo chęć przyłożenia komuś krzesłem w twarz. Nie przesadzam.

Oczywiście bardzo często społeczne konwencje i dobre maniery nie pozwalają na takie zachowanie; nawet ucieczka często nie wchodzi w grę. Jeśli mogę uciec, uciekam zanim dojdzie do idiotycznych rękoczynów, ale też często nie jest to zwykłe wyjście z pomieszczenia, zdarzało mi się już przewracać przedmioty i ludzi próbując możliwie szybko oddalić się od źródła dźwięku.

Przez lata myślałem, że to jakieś moje fiu-bździu, że muszę zacisnąć pośladki, być mężczyzną (TM) i ogólnie inni mają gorzej, i że przecież nie będę się rzucać o to, że ktoś obok mnie je chipsy. Co więcej – to, jak odbieram dźwięki zależy od wielu rzeczy: głównie od mojego nastroju i zmęczenia. Tym łatwiej było żyć w przekonaniu, że to wszystko jest tylko w mojej głowie, że mogę i powinienem coś z tym po cichu zrobić, czyli: muszę swoje odczucia zakamuflować, żeby innym nie było przykro, ewentualnie pod jakimś dobrym pretekstem wyjść z pomieszczenia lub puścić odpowiednio głośną muzykę. Albo siedzieć i zaciskać zęby (w głowie mając wizje czy to wepchnięcia komuś kanapki w gardło, żeby wreszcie skończył żreć, czy to wyskoczenia przez okno), bo jestem Prawdziwym Mężczyzną i panuję nad sobą (póki mi coś nie pęknie).

No więc, to nie działa.


Kluczem jest (i) nazwanie problemu (ii) komunikacja (iii) słuchawki z wytłumianiem dźwięku. Seriously, słuchawki z wytłumianiem dźwięku albo nawet zwykłe stoppery to jest coś, co zawsze mam przy sobie. Nie mogę sobie wyobrazić nawet krótkiej podróży koleją czy autobusem bez czegoś, co mogę sobie włożyć do uszu jeśli ktoś zacznie jeść jabłko na drugim końcu wagonu. Inaczej wysiadam. W biegu. I tak, od mniej więcej trzynastego roku życia miałem zawsze jakieś przenośne urządzenie do odtwarzania muzyki w słuchawkach i uważałem je za absolutnie niezbędne do funkcjonowania, ale myślałem że to dlatego, że tak lubię muzykę. Odkąd mam słuchawki z wytłumianiem dźwięku, najczęściej nawet nie puszczam muzyki.

Pozostałe dwa punkty – nazwanie problemu i komunikacja – są niby dość oczywiste, ale trudność nie polega na ich zrozumieniu, tylko na wdrożeniu. W tym Wam chyba nie pomogę. Mogę Wam tylko powiedzieć jedno: bez klarownej komunikacji ja przynajmniej sobie nie radziłem. Nawet do tej pory miewam z tym problemy; większość ludzi w moim biurze je posiłek przy biurku, ciamkając i mlaszcząc niespiesznie przy pracy, a ja mam problem, żeby wymagać od nich pójścia do kuchni. A jednocześnie, gdy zaczynają jeść, to ich nienawidzę. To nie jest zdrowy fundament do budowania relacji.

Dla osób niewrażliwych: Denethor je, Pippin cierpi. Jak dla mnie, najstraszniejsza scena z trylogii. Oglądając ten kawałek, nie mam żadnych wątpliwości, że Pippin jest mizofonikiem.

No dobra. Wróćmy do nauki. Co to właściwie jest mizofonia?


Zacznijmy od tego, że nauka do końca nie jest jeszcze pewna, czy chodzi o chorobę psychiczną, czy zaburzenia układu słuchowego. Z całą pewnością mizofonia może występować u osób, które nie posiadają ewidentnych problemów ani z peryferyjnym, ani z centralnym układem słuchowym. Określenia „choroba psychiczna” podobno się unika żeby nie stygmatyzować mizofonikxw. Ja nie mam z tym problemu, ale YMMV.

Wiadomo natomiast, że mizofonia nie jest rzadka. Jest wiele prac szacujących częstość występowania mizofonii. Chociaż szacunki te się różnią, wydaje się, że mizofoników i mizofoniczek jest sporo: od 5 do prawie 30%. Oczywiście, wyniki zależą od przyjętych kryteriów, no i klasyfikuje się wrażliwość na przeróżne dźwięki. Niektórzy źle reagują na odgłos kroków, inni na pociąganie nosem, jeszcze inni, jak ja, na różne odgłosy związane ze spożywaniem posiłków. Jak na razie, nie ma silnych dowodów na różnice między płciami – wydaje się, że występuje równie często u mężczyzn jak i u kobiet, chociaż spotkałem się z sugestiami, że kobiety są bardziej narażone.

Mizofonia występuje częściej u osób na spektrum OCD / OCPD (Ferrer-Torres 2022). Może tak być, jak piszą jedni, że kompulsje są skutkiem mizofonii (bo pozwalają na unikanie nieprzyjemnych bodźców). Inni, z tego co rozumiem, doszukują się raczej wspólnych genetycznych podstaw.

Przejdźmy do samej przypadłości. Mizofonię się bada, i to nie tylko przy pomocy kwestionariuszy. Mizofonia to specyficzne (i obiektywnie mierzalne) reakcje na określone dźwięki. Reakcje obejmują irytację, obrzydzenie i agresję, co odróżnia je np. od fonofobii (strachu przed określonymi dźwiękami, np. wystrzałami). Chodzi też o konkretne dźwięki, a nie np. zakres pewnych częstotliwości albo ich głośność (jak to jest w nadsłyszalności, która jest ogólną wrażliwością na głośne dźwięki). Ogólnie – objawy są specyficzne, odróżniające mizofonię od innych schorzeń, na tyle, że rozważa się wprowadzenie nowej jednostki chorobowej (Schröder et al. 2013).

Napisałem, że reakcje są mierzalne. Chodzi o to, że u osób z mizofonią można zmierzyć zmiany fizjologiczne (Potgieter et al. 2019), np. tętna, kurczenie pewnych grup mięśni, zmiany w oddychaniu – wszystko to chyba dość typowe dla reakcji typu „fight or flight” współczulnego układu nerwowego. Reakcje te występują specyficznie w odpowiedzi na konkretne bodźce.

Na diagramach w górnym rzędzie są mizofonicy; w dolnym – osoby kontrolne. Po lewej – tętno, po prawej – przewodnictwo skóry. Trzy kolory odpowiadaja trzem rodzajem stymulacji: niebieski – dźwięki obojętne; zielony – nieprzyjemne dźwięki (ale nie „trigger sounds” takie jak odgłosy jedzenia); czerwony – „trigger sounds”. Jak widać, reakcje na „trigger sounds” są wyraźnie silniejsze u mizofoników.

Powyższa ilustracja pochodzi z pracy, w której przy pomocy fMRI zbadano aktywność w mózgu mizofoników i osób kontrolnych (Kumar et al. 2017). Według autorów, mizofonicy słuchający „trigger sounds” mieli aktywność w części mózgu określanej po angielsku jako „AIC”1, cokolwiek by to nie oznaczało2.

Za mało wiem o neuroanatomii, żeby się w to zgłębiać.


Ostatnio natrafiłem na ciekawe badania Marty Siepiak (Siepsiak et al. 2022). Chodziło o coś, o czym pisałem powyżej: że reakcje na dźwięki zależą od kontekstu. W badaniu wzięło ponad sto osób, w tym 61 osób z mizofonią – wszyscy dorośli. Stymulowano ich trzema rodzajami dźwięków:

  • odgłosy osoby jedzącej
  • odgłosy jedzącego zwierzęcia
  • mlaskanie człowieka (ale nie jedzącego)

Najpierw nieszczęśnikom puszczono te dźwięki, sprawdzając jakie będą reakcję. Potem puszczono je jeszcze raz, ale tym razem jako podkład do filmu, przedstawiające, odpowiednio, kogoś kto je, zwierzę które coś je, i ręce bawiące się w błocie.

Nie tylko pytano o reakcje emocjonalne, ale też mierzono zmiany fizjologiczne – przewodnictwo skóry i tętno.

Wszystkie te bodźce wywoływały u mizofoników silniejsze reakcje emocjonalne niż u ludzi bez mizofonii. U wszystkich uczestników niechęć do dźwięków, którym towarzyszyło wideo, była większa niż niechęć do samych dźwięków. Ale gdy puszczano dźwięki razem z wideo, powstawała niezaobserwowana wcześniej różnica między dźwiękami jedzącej osoby a innymi. Innymi słowy, kontekst miał wpływ na reakcję na dźwięki.


Na koniec jeszcze kilka próśb. Wiem, że to wszystko nie Wasz problem, ja to rozumiem. Nie zamierzam walczyć o wprowadzenie tyranii mizofoników zabraniających publicznego siorbania, mlaskania i chrupania. Mówię tylko, że jak słyszę te dźwięki, to we mnie wtedy rośnie obrzydzenie i nienawiść. Teraz już wiecie, co oznaczał ten wyraz obrzydzenia u współpasażerki w pociągu, kiedy wyciągnęliście jabłko. Nie, nie chodzi o to, że nie lubią jabłek.

Ale co w takim razie nie-mizofonicy mogą zrobić dla mizofoników? Podobnie jak wyżej, kluczem jest (i) nazwanie problemu i (ii) komunikacja.

  • Warto wiedzieć, że bliska Wam osoba może mieć mizofonię i nie zdawać sobie nawet z tego sprawy. Jest nas więcej niż by się mogło wydawać.
  • Nie miejcie nam za złe, jeśli odchodzimy od stołu od razu, gdy skończymy jeść, i wracamy dopiero, jak Wy skończycie. Albo w ogóle jemy sami.
  • Jedząc w miejscach publicznych pomyślcie czasem o nas. Ja rozumiem, że nie można się ciągle zastanawiać nad tym, czy dajmy na to współpasażerka siedząca obok nie jest mizofoniczką. Ale jeśli akurat Was to nie kosztuje wiele, żeby na przykład zjeść obiad w wagonie restauracyjnym zamiast przy stoliku, to w wagonie restauracyjnym można jeszcze wypić kawę albo piwo, tak to powiem.

(w Japonii bardzo podobało mi się to, że nikt nie je idąc ulicą czy jadąc komunikacją publiczną. W ogóle, unikanie 迷惑, meiwaku).

  • Nie wiem jak inni, ja mam tak, że jeśli ktoś zabiera się za posiłek i widzę, że za jakiś czas skończy, to mogę wytrzymać. Ale jeśli ktoś otwiera paczkę czipsów i sobie ją przez dwie godziny podjada w nieregularnych odstępach, to to jest tortura nadziei i niepewności.

Ale jeśli wsiadacie z kebabem do autobusu, to… po prostu, nie wsiadajcie z kebabem do autobusu, OK?



Przypisy i literatura.

Ferrer-Torres A, Giménez-Llort L. Misophonia: A Systematic Review of Current and Future Trends in This Emerging Clinical Field. International Journal of Environmental Research and Public Health.
2022 Jun 1;19(11):6790.

Jakubovski E, Müller A, Kley H, de Zwaan M, Müller-Vahl K. Prevalence and
clinical correlates of misophonia symptoms in the general population of
Germany.
Frontiers in psychiatry. 2022 Nov 21;13:1012424.

Kumar S, Tansley-Hancock O, Sedley W, Winston JS, Callaghan MF, Allen M,
Cope TE, Gander PE, Bamiou DE, Griffiths TD. The brain basis for
misophonia.
Current Biology. 2017 Feb 20;27(4):527-33.

Potgieter I, MacDonald C, Partridge L, Cima R, Sheldrake J, Hoare DJ.
Misophonia: A scoping review of research.
Journal of Clinical Psychology.
2019 Jul;75(7):1203-18.

Schröder A, Vulink N, Denys D. Misophonia: diagnostic criteria for a new psychiatric disorder.
PloS ONE.
2013 Jan 23;8(1):e54706.

Siepsiak M, Vrana SR, Rynkiewicz A, Rosenthal MZ, Dragan WŁ. Does context
matter in misophonia? A multi-method experimental investigation.
Frontiers in neuroscience.
2023 Jan 4;16:880853.


  1. AIC, anterior insular cortex, po polsku to chyba „przednia część wyspy”, bo insular cortex to „wyspa”). 
  2. Wiki pisze o niej tak: „The anterior insular cortex (AIC) is believed to be responsible for emotional feelings, including maternal and romantic love, anger, fear, sadness, happiness, sexual arousal, disgust, aversion, unfairness, inequity, indignation, uncertainty,[72] disbelief, social exclusion, trust, empathy, sculptural beauty, a ‘state of union with God’, and hallucinogenic states” 

Dodaj komentarz