A w Gazecie Wyborczej — Fear mongering

Kiedy puszczałem wczorajszą notkę o Eboli (przygotowywaną od soboty), nie przeczytałem jeszcze wczorajszej GW. I dobrze, bo by mnie krew zalała i zamiast o Eboli, pisałbym o GW.

Zacznę od pochwał. Muszę pochwalić panią Maję Gawrońską (artykuł „Dlaczego jeszcze nie ma leku ani szczepionki?„). O ile mogę to ocenić, ten jeden artykuł jest napisany profesjonalnie i po pobieżnej lekturze do niczego ważnego nie mogę się przyczepić.

Ach, i jeszcze drugi artykuł. W dziale „kultura”, w artykule Wojciecha Orlińskiego „Co nas zabije?” jest całkiem sporo nauki.

Reszta…

  1. Szanowna redakcjo, nigdzie na stronach WHO nie mogę znaleźć informacji o tym, że wg WHO Ebola to zagrożenie na skalę globalną. Zdziwiłbym się, gdyby to się okazało prawdą. Drodzy państwo, zamiast odpisywać od innych dziennikarzy, sprawdźcie lepiej co naprawdę WHO napisało. Zacznijcie od FAQ. Potem sprawdźcie co to jest PHEIC (bo tę procedurę ogłosiła WHO).
  2. Droga pani Kossobudzka, wirusy nie produkują białek. W ogóle niczego nie produkują, bo nie mają czym. Bo są wirusami. A wirusowe białka, o których pani pisze, zainfekowane komórki produkują od samego początku. Poza tym: Nie „rozsiewanie zawartości” „wybuchających” komórek „aktywuje cząsteczki zwane cytokinami”. Cytokiny po prostu są w tej zawartości. Nie czytajcie tego artykułu; przeczytajcie mój, jest gorzej napisany, ale chyba ma mniej błędów rzeczowych.
  3. „Doskonale” między ludźmi to się przenosi grypa, a nie Ebola.
  4. W moim kindlowym wydaniu z wczoraj nie ma artykułu p. Ireny Cieślińskiej. Chyba był kilka dni temu, coś mi się majaczy. No więc: recenzowana książka jest podobno fajna, artykuł w zamierzeniu miał mieć chyba lekki ton, ale w tym kontekście robi się kolejny przyczynek do fear mongering, bo oczywiście zoonozy były zawsze i będą zawsze, ale kudy im tam do zagłady ludzkości.
  5. gw

  6. W ogóle: „jak nas zabija Ebola”, „czas zacząć się bać”, „zwierzęta przyniosą nam śmierć” — e no, wrzućcie na luz. No i mówcie za siebie jak piszecie „my”. Ja przynajmniej nie zamierzam dać się zarazić Ebolą; akurat to jest dość proste do uniknięcia (dla nas, Europejczyków), o czym pisało np. ECDC. Przypomina mi się ten stary Mleczko, który choć był o czym innym, tutaj pasuje (jeśli my mówimy o nich my, to dlaczego oni mówią o nas oni?)

A może by tak zamiast siać panikę napisać parę mniej panikarskich, ale uczciwszych informacji? Żródła można znaleźć na stronach WHO, Science i Nature. Kurde, wiem, że znacie te źródła; kiedyś często z nich korzystaliście — teraz tylko gonicie sensację. Ile stron przez ostatnie dziesięć lat poświęciliście gruźlicy? A na gruźlicę rocznie umierają miliony ludzi. Także w Europie. Także w Polsce.

Jeden z artykułów ma tytuł „Europa się boi” — nic dziwnego, jeśli o Eboli pisze się w ten sposób.

Post scriptum: to prawda, że tytuły są o wiele bardziej panikarskie, niż artykuły. Artykuły są o wiele bardziej rzeczowe. Możliwe, że przereagowałem; ale niech każdy sam sobie wyrobi opinię.

12 myśli nt. „A w Gazecie Wyborczej — Fear mongering

    • Pytanie warte notki.

      To zależy od choroby, oczywiście, rodzaju epidemii. Np jeśli pacjent zero to była osoba, której krew trafiła do banku krwi, znaczenie jest oczywiste. Podobnie jest innych przypadkach — takie osoby określa się jako „supercarriers”: pacjenci, którzy w wyniku specjalnych okoliczności mogą zainfekować znaczną liczbę ludzi. Tak było też w przypadku najbardziej znanej pacjentki zero — Mary Mallon aka Mary Brown aka Typhoid Mary.

      Jeśli pacjent zero zostanie wykryty odpowiednio wcześnie, to można nawet odizolować wszystkich, którzy mieli z nim lub z nią kontakt. Jeśli artykuł w NEJM (cytowany w poprzedniej notce) jest kompletny, to w przypadku obecnej epidemii Eboli, w ciągu mniej więcej dwóch-trzech miesięcy od pacjenta zero można było prześledzić wszystkie kontakty od pacjenta zero „w dół” i powstrzymać epidemię. Tak się nie stało. Ebola nie jest wysoko na liście „podejrzanych” — jest rzadka, umiera na nią stosunkowo mało ludzi, ułamek tego, co umiera na inne choroby tropikalne. Gdy do lekarza zgłasza się pacjent z wysoką gorączką, standardowo dostaje leki na malarię. Gdy zorientowano się, że chodzi o Ebolę, było za późno na taki optymistyczny scenariusz.

      Czasem udaje się też prześledzić drogę aż źródła epidemii by odpowiedzieć na pytanie skąd się ta choroba wzięła? Obecna epidemia jest wywołana przez szczep wirusa, który nie wywodzi się z poprzednich epidemii. To, co jest źródłem epidemii, ma olbrzymie znaczenie na przyszłość. Niestety, w tym wypadku nie wiadomo jak się ten dzieciak zaraził.

  1. Tekstami o Eboli, która zagraża całemu światu już, teraz, zaraz, przestałem się przejmować tydzień temu (bo nie warto – tylko się człowiek nabawi wrzodów).

    Ale ten tekst Ireny Cieślińskiej – zobaczyłem tytuł i witki mi opadły ;/

    • Cóż, za tytuły zdaje mi się niekoniecznie odpowiada autor artykułu. Poza tym nie jestem pewien, czy w papierowym wydaniu był ten sam — na portalu ten sam artykuł pojawia się czasem z różnymi tytułami.

  2. Odnoszę wrażenie, że pragnąłbyś powrotu do świata, w którym słowo „redakcja” oznaczało więcej niż nadzór nad praktykantami przepisującymi uatrakcyjnione medialnie artykuły z innych lepszych gazet (takich, które pozwalają sobie na luksus posiadania własnej redakcji naukowej)?

    Ja też.

    • Mały optymista we mnie mówi, że nie jest tak źle. No bo jak by było, to w ogóle bym o GW nie pisał. Ale mimo wszystko mogłoby być lepiej.

      Jest redakcja naukowa w GW. Nie zawsze skuteczna, nie zawsze dobra, ale też nie będę na niej całkiem wieszał psów. Gdy uznam, że takiej redakcji nie ma, nie będę tracił czasu na pisanie notek takich jak ta powyższa.

      Ale tak, kiedyś chyba było lepiej.

  3. Ja od kilku dni po prostu już nie czytam artykułów o Eboli :)

    Poza tym: Dobrze i z taktem wypunktowane co jest nie tak z historią którą próbuje opowiedzieć GW. Anie trochę nie „niesprawiedliwie i osobiście” :)

      • Jak wspominałeś powyżej, mam wątpliwości czy autorzy tekstu mają pełną kontrolę nad tytułem i „leadem” pod jakim się ukaże. I nie musisz mnie przekonywać do GW. GW bardzo cenię (jaka inna gazeta dostarcza CODZIENNIE teksty naukowe?), właściwie „wychowałem” się na tej gazecie i na jej dziale „nauka”. I bardzo lubiłem teksty red.Słąwomira Zagórskiego. Prawdą jest, że ostatnio GW zdarza się więcej potknięć niż bym tego chciał (niestety nie tylko w dziale nauki – gdzie było trochę zmian personalnych – ale i w innych działach), dobrze więc że Tobie się chce zwrócić uwagę na to co robią źle. Mam nadzieję że redaktorom ktoś podrzuci twój tekst i skorygują swoją linię pisania ;)

        I tak, historię Ewy kojarzę, wiem że to „niesprawiedliwie i osobiście” to była z jej strony ironia :)

Dodaj odpowiedź do Gronkowiec Anuluj pisanie odpowiedzi